czwartek, 12 maja 2011

Interment – Into the Crypts of Blasphemy


Pulverised Records, Full-lenght
2010
Moda na powroty, granie w stylu ‘retro’ zarówno w Death jak i w Black Metalu króluje ostatnimi czasy co jest nawet powiedziałbym interesującym zjawiskiem. Znajdą się oczywiście i tacy którzy zrobią to zajebiście nieudolnie powodując u słuchacza niesmak i torsje wymiotne jednak z drugiej strony medalu znajdziemy miłe wspomnienia sprzed paru ładnych lat kiedy takie granie nikogo nie dziwiło a zespoły jak Entombed, Grave czy Dismember były wyznacznikiem grani brudnego Death Metalu markowanego szwedzka flagą. Interment po wielu latach bytu w niebycie wreszcie ujawnie się ku radości szerszego grona odbiorców swoim debiutem ‘Into the Crypts of Blasphemy’. W skład zespołu wchodzą chłopy ze znanego ale juz pogrzebanego Centinex jednak w przypadku Interment muzyka nie jest na tyle melodyjna i jest o wiele wiele bardziej jak sam tytuł wskazuje bluźniercza. Słuchając tego nagrania mam wrażenie jakby czas stanął w miejscu kiedy powstał ‘Left Hand Path’ czy ‘Like an Everflowing Stream’ co uznaję w tym przypadku za niesamowity komplement w kierunku szwedów. Za jedyne urozmaicenie tudzież różnicę można wskazać kilka inter przed utworami jednak bez obaw, są bardzo krótkie i za cholerę się wpasowały czyniąc ów ścierwo jeszcze bardziej walące stęchlizną. Album jest bardzo gitarowy, mamy bardzo ostre riffy, cholerną zajadłość w ich brzmieniu a dodatkowo perkusja która jak dobrze, że w trakcie produkcji uniknęła pokusy uzycie wobec niej triggerów. W szczególności ujmujący jest ostatni kawałek który jest jakby podsumowaniem całej płyty, a jego wyrzygany refren ‘Pestilence, total fucking pestilence’ jest zwieńczeniem tego rewelacyjnego debiutu. Jeżeli lubujecie się w old school, nie chce sie wam próbować w ciemno nowych zespolików które często i gęsto tylko wypuszczają kiepskie próby bycia kultowym, to po prostu sięgajcie po Interment!
6/6
 

Internal Harvest – Drowning in the Sea of Despair


Self-released, full-lenght
2010
Kurwa mać, niektórzy nie mają chyba dystansu do swojej pracy, nie potrafią stanąć obiektywnie z boku by posłuchać co zostało wysrane, bo inaczej się tego nazwać nie da. Wtórność, nieudolność, błachość, marność, aaa tam po prostu gówno ale kolejno wszystko tu sobie omówimy, bo album ten jest po prostu receptą jak zostać wyśmianym i zrobic z siebie idiotę na poletku tzw. metalu. Otóż, z tego co wyszukałem te dwa australisjkie błazny śmią nazywać te pierdy progresywnym Doom/Black Metalem co już zakrawa na kpinę stulecia. Nie często zdarza mi się śmiać z muzyków (choć w tym przypadku to wygórowane określenie) a tutaj moje salwy śmiechu oraz zażenowanie przeplatały się niczym stolec i uryna po uruchomieniu wodospadu a urządzenia zwanego potocznie spłuczką. Nie bez przyczyny dobieram te epitety, bo ten twór nie zasługuje na nic więcej. Otóż album zaczyna się kompletną klapą ustawienia automatu na jakieś podbicia riffu, maszynka jest tak chujowo zaprogramowana, kumulująca dźwięk po środku, że wszystko dudni i trzeszczy. Kolejnym objawieniem są wokale!!!! Kaczor Donald w roli głównej, nudno, bez polotu i męczy koleś tak bułę całe pierdolone 40 minut, czasem dorzuca growle o mocy odbytu chorej na niemożność zwieraczy stu letniej babuni, która przy każdym oddechu bezwiednie traci kolejne bobelki niczym chomik podekscytowany nowym wybiegiem niż w swojej klatce. Następnie zaczynają się partie progresywne... hahahaha! Wokal jest mistrzem! Kurwa, czyste wybryki naszego bohatera to już przesada, takiego fałszu podejrzewam, że niejeden as z ‘Idola’ by się nie powstydził. Smutne to takie ‘buuu bu buuu’ artykułowanie niczym skargi z dupy wyciągnięte sasiada o fakt obsrania mu wycieraczki, no po prostu kibel na max! Aż żal mi to wyrzucać do sracza bo znając złośliwość takich talentów zapcha mi tron i wtedy dopiero będzie! Gejki stosują też trochę fortepianów, klawiszy i takich tam gotyckich w ich wykonaniu bobków. Podejrzewam, że ich koledzy ubrani w dziurawe obcisłe koszulki będą wielbić ten album i pałować się niemiłosiernie przy popłuczynach! Wszyscy jednak ci którzy mają godność lub po prostu znają się trochę na muzyce... napiętnujcie kpiną tych pedałów, bo najzwyczajniej przechodzi to już wszelakie pojęcie narcyzmu i braku samo-krytyki. Kuuuuurwa, właśnie koleś znów zapierdala swe popisy z wyczuciem melodii w swoim głosie hahaha.
0/6

Intracranial Butchery – Keep It Grind


Coyote Records, full-lenght,
2010
Tym razem rosyjska Coyote Records serwuje nam wyszukany z najdalszych zakątków kanalizacji wynalazek rodem z Kolumbii. Mamy tutaj dwójkę zapaleńców którzy wspomagając się automatem utwór po utworze coraz to bardziej rzeczowo przekonują mnie do siebie. Stylistycznie mamy do czynienia z prostym graniem, żadnych blastów po prostu cholernie ciężko i rytmicznie w najlepszych tradycjach Slam Death Metalu. Wyznaczniki stylistyczne w nazwach można ze spokojem przytoczyć Abominable Putridity tyle, że kolumbijczycy oprócz wspomnianego wyżej automatu stosują troszkę więcej melodyjnych partii posród szaleństwa rytmiki. Dużo także pingów które fantastycznie wspomagają dynamikę riffów, urozmaicają ich tzw. ‘flow’ przez co album nie jest aż tak monotonny. Z drugiej strony patrząc jeśli jesteście fanatykami Slam’u to macie w głębokim powarzaniu czy dla przeciętnego zjadacza kupy jest to monotonne, bo co tu ukrywać że ów element jest jednym z tych za co się ten gatunek ubóstwia. Niesmowitym atutem płyty są wokale które po prostu zabijają, a sma Angel Ochoa by się tej głębi nie powstydził. Koleś naprawdę ma gardło nie do zdarcia, a świnie w jego wykonaniu tuż obok trzewiowych growli to majstersztyk sam w sobie. Ciekawym utworem jest ‘Praise to Nothing’ zamykający album który trwa aż 11 minut by w połowie zamienić się w akustyczny post-rock z czystymi wokalami i muszę powiedzieć, że facet po prostu potrafi śpiewać! Przypomina mi to wokalnie nawet wspaniały głos typka z Agalloch oczywiście kończąc się wesołym grindowym patentem. Album zajebiście udany, trafiony i nie przeginający ani w jedną ani w druga stronę pomiędzy brutalnością a korzyścią z odsłuchu.
5/6 
 

środa, 11 maja 2011

Ouija

01) Hello Midgard. How are the things in Ouija? Why have you decided to raise Ouija from the dead?
Everything is ok here, right now we are preparing the new stuff, it will be released at the end of this year...Regarding the return of OUIJA has been something natural when I listened to Map’s new songs I found a lot strength and darkness in them, for this reason, together again, we decided to return with a new project.

02) Ok before we will focus on new stuff I would like to ask you first about the past. From the point you are here today what kind of mistakes you see now that led Ouija to be split-up back then?
That is a very complicated matter to explain now, at that time, we were very young and crazy, everything happened very fast for us, by different reasons the band was divided, the line-up change was not good...so an atmosphere of uncertainly was created, that unleashed the dissolution of the band. But it is a past history, the most important is the present; we have come to back awake the beast again... the beast wasn't dead, it was only asleep.

03) The time when the debut album was out “Riding Into the Funeral Paths” was some time ago. What would you say about that record today? Are you still under a big enthusiastic feeling or would you change some bits?
Our first work; "Riding into the funeral paths" was released in 1997 under the Spanish label Repulse Records, with this work the band reached a big status in Spain and in the rest of Europe, of course with a lot fans in South America and even in the United States, this album was very well received, I remember a lot of excellent reviews from world wide.
And of course, I am as thrilled to create new stuff with OUIJA as I was at the beginning, if you lose this enthusiasm is better not to go on with it.
04) Is the new mini album continuation of what you did in the past or you treat it more as a new chapter in Ouija’s history?
It is a combination of our new sound with the old one at the same time, but the essence is the original, but of course the new technologies in the new recording have helped to get a more compact and up-to-date sound...but we always try not to forget our past and fuses it with the new compositions...if you lose your roots; you lose everything. That's not be a new chapter it is just the continuation.

05) Let me ask you about the word ‘ouija’ and its purpose. Do you really believe in that type of occulitic practices that this table is able to communicate with the spirits of the dead?
OUIJA is a name that all the band liked, and the meaning is as follows: from the French and German words for "yes", oui and ja, also known as a spirit board or talking board, is a flat board marked with letters, numbers, and other symbols, supposedly used to communicate with spirits… Years before, I practiced with this board and I believe that if you do it correctly, you can get really fascinating results, but it is not a game; you always have to show respect to the unknown.

06) You have did progress with line melodics in your music, the sound is way much clearer which makes the music a little bit more artificial, it lost its natural sharpness. Yes, the music is more mature, yet too melodic I think. Why have you decided to skip most of the raw parts from the past?
When we compose the new songs, we don't follow a pattern, every song have its own spirit so we try to look for and use the best ones, in my opinion the new material is more complete and even darker than the old stuff, but everyone should feel free to come their own conclusion about our work, you always have to accept all the reviews.

07) Ouija is reborn now so is that means that it will be your priority now? What about Spellcraft? Most of members are from Spellcraft anyway so how you are going to divide duties?
No problem with it, we can divide and continue with both ,OUIJA and SPELLCRAFT are different bands with different history too, each one follows its own way; but they are close bands at the same time, all of us are friends since our childhood...remaining united; it is the most important.

08) What are the plans now? Are you going to focus to release second album or to promote this four new songs on ‘Adversary’?
We are preparing our new work, I hope that everything goes well and at the end of this year we have prepared all the stuff and recorded too, we are recording in the same studio because the result of the mini-CD has been very satisfactory for us and for fans, fanzines, etc... this is our plan by now.
OUIJA is going to play a few times just in carefully chosen festivals, we will fuse our old songs with the new stuff so that our fans also enjoy of our classic hymns.

09) As for plans I must also ask what are your expectations now from Ouija? What are your goals?
The future is uncertain for all us, this world is totally rotten...so I don't like doing any plans for the future; the future will speak…
My only goal is enjoying the present, without forgetting my past, if you do a lot plans, any of them won't have success sure, this is my theory about that and generally it never fails, it is better when life follows its course.

10) Would you call yourself as Satanist? Or more as anti-christian? What does it mean to you in your everyday life?
This is a complex theme to explain and everyone has to have their own concept about what Satanism is. In sum, you have to take ideas and acts which make you stronger. Nobody has to control your thoughts neither to tell you, what is right or good like every fucking religion does (Christianity, Judaism, Islam, ect). Otherwise Satanism will turn to be like them. Be free! Find your interior force for being yourself, your own god to command your life towards the chosen path.
OUIJA always will be an anti-christian band, we hate this doctrine, we have grown with it, you know that Spain as your country are very religious...then our repulse to the cowardly and bastard christians is bigger.

11) How would you refer to condition that Black Metal can be only a real Black Metal when it is done by Satanists?
As I said before, my opinion about that, is totally clear...But I know that you do this question because nowadays the scene is totally full of idiots fighting for being the more Satanists hehehe, for me is quite a funny topic...Don't you think the same?...if they are happy with it; better for them hehehe, that is just a theme for teenagers.

12) What can you tell from your personal point of view about the view you see everyday, the view we call life? What is your opinion of world, people, our civilisation today? Do you feel a part of it?
It is very difficult to answer this question with in a few words, it would be a neverending text. We live in a world full of lies, controlled totally for the politics, religion and other hidden organizations even more dangerous...you watch the News everyday there are wars just because of religious and cultural motives or because the country has valuable natural resources. The mankind are in a total decline, I think, the man is the only animal that doesn’t have predator so the predators are ourselves.
Besides, a not very distant day "Mother Nature" will punish us, we'll feel its whip and if you don’t believe me just have a look at the last natural disasters around the world.
And if I'm part of this world, I don't know; this world is part of us.
13) Are there any bands that you would like to play live with? Or maybe some of those split-up? What’s are your biggest music fascinations and inspirations?
All bands, no problem with it, we have played with different Spanish and European bands, but the essential for us is that they feel what they do, be honest and true; it's the most important.
And my music fascinations and inspirations are several, but I only listen to metal music; from old heavy, thrash, death to current black metal…we were influenced by bands like Dissection, Morbid Angel, Accept, Sacramentum, Slayer, Kreator, King Diamond, Carnage, Sabbat and so on…it would be a neverending list...

14) I must say that ‘Adversary’ apart from the sound that is not my cup of tea, has something that attract to listen to it. Even I am not a fan of melodic Black Metal I must admit that it does sound modern but it is still rotted in the traditional early stuff.
Thanks so much for your words all a pride for us, you have explained it very well "Adversary" is a work with a modern sound but without losing our primitive past and essence, we adore the Black Metal scene in the 90s and it will always be reflected in our music

15) And with that words I would like to thank you for your time. Keep the glare of burning chruches sky high!
Thanks again Waldemar for your support and interest in OUJIA, and of course I'll keep the cross burning and their holy temples too hehehe…HAILS TO THE POLISH BLACK METAL HORDE; THE BLACK BLOOD JOINS US.
Interview by Waldemar with Midgard in May 2011

poniedziałek, 2 maja 2011

Gorezone

01)  Hi, Markus. How are things in Gorezone? All going fine? How is Gorezone spending time after releasing the "Brutalities of Modern Domination"?
Torsten: We are writing new stuff and try to push the music on a higher level of brutality. Unfortunately we had to take a pause last year, due some health problems … but now everything is fine again and we are highly motivated.
Markus: We had a small break, because of an accident of our drummer, now we’re writing new stuff and playing live again. The last Show in Hamburg was a blast.

02) Why the band decided to change the name from Wolfshade to Gorezone? To be honest I haven't heard any of the stuff you released under the previous name. How music did differ from what can we hear now?
Markus: We decided to change the name in 2001 during the recording of the Erase the Scum – Album. We had a song called Gorezone and your Soundmixer had this idea to change the name of the Band. In the mid-nineties Wolfshade first played some rough Black/Death Metal style. A few demotapes are existing.I have joined the band and we tried to make old school Death and groovy shit. Our guitar- and bassplayer left the band and on after two demos (Carry the twin-1996, …eat the world alive-1998)We wrote the Erase The Scum Album with Grind Elements and a new kind of Gorezone-feeling. The demos are sold out. The first demo of Wolfshade is not in my holding. On this record the songtitles are pretty shitty like: “final blackness” or “Drakula” hahahahaha!!!!!!!!!!

03) So far you have on your account three albums. Do you think that for 12 years of existence that's enough hehe? How do you work on tracks, when the music progress strats and also when do you know that the work is completed (especially with such technical stuff like on last album)?
Torsten: The main reason for the little number of releases is caused by a lot of line-up changes during the last years. Nevertheless the long territorial distance between the members is another reason. Now we are working with guitar pro and do a new form of songwriting for us. It works, harhar
 Asgard: it varies from time to time! i think its`best to be open minded in the procedure how songs are created!every song needs different approaches in creating it!often its really efficient for us to just  jam at rehearsals!it expresses the emotion and motivation of our influences at that time the best way!just beatin the shit out of our instruments! we always get the coolest stuff out of jamsessions and are totally stoked after it.when you don`t think too much at writing songs while getting the structure the song gets a better flow! after we have cool parts in a row we start working focused on structure and alternations, speed changes etc.the last thing to do is getting all the details together like breaks, fills etc. thats definately the work everybody does at home while practicing for themselves.we program every fucking note with guitar pro for clearance and transparence.what is programmed will be played with no tolerance!so everybody knows exactly what the other is doing and we can easily change parts without talking too much.but it doesn`t has to be always like that! some songs are directly started at home, because someone has got an idea of a cool song and then we practice for ourselves on it to the next rehearsal gettin all together! then we always change some elements drastically until it has this certain gorezone power feel! there are some spontaneous eruptions which can be just fixed at a rehearsal! if you just compose on the computer its mostly gettin too overloaded, statical and you starve the musical flow! we try to keep an eye on that!

04) Each one of you plays in other bands so I hope that Gorezone is the priorety. Anyway are you so creative that Gorezone is not enough?
Torsten: Gorezone is my priority like it was all the time. My second band “Ebola Beach Party” is laid to rest since one week. We had a last great show and our energy is concentrating on Gorezone now.
Asgard: i will never have a band which covers all my needs!some guys try to put all in one band and it just sucks! i hate bands who sound like anathema mixed with limp shitkid and devourment, hahahaha! at gorezone we just kick ass and try to do it as energetic and powerful as we can! of course you always need alternations and some technical stuff to ease it up!if you are just brutal, its the brodequin effect. thats also cool and impressive, but we need a bit more variety, because we like to play long shows! nobodies attention is caught by doing 20 songs with 1 blastbeat over 1 hour at 320 bpm!


05) What are the lyrics about, the whole concept of death and gore? Is that what you see more serious or is it just to fill up the jug called 'brutal music'?
Torsten: The lyrics are an important part in Gorezone. We always try to give a massage and each song has its key information. “Brutalities of Modern Domination” is an concept album which offers a framework in which all the songs, lyrics and the layout match. It’s mainly about politics and social criticism: it’s about how power is being used to suppress people, how people are suffering from globalization and finally the mechanisms behind that. The songs on this album are arranged and conceived like a temperature chart of mankind in the 21th century.

06) Well you are on scene since 1995 so which times were better you think? The domination of internet and the promotion of bands is huge not mentioning the endless number of labels, distros and webzines. Do you think is it ok that the metal music became so overcrowded?
Asgard: both sides have their pros and cons! i like the simplicity of the net and that you can get in contact with everyone concerning the scene easily! but it sucks that everyone is just downloading his music! as a band you just have a huge amount of costs and every concert organizer cries to his mum when you ask for an adequate fee! but you need to put an album out if you wanna get recognized. most bands do that by themselves in the garage or at their homes- caused by this 90% of all new brutal death metal music is just crap! i would love to get more quality from the scene, but not everyone is stupid like us to put out such expensive records! guys, you have to go to concerts, buy t-shirts and cd`s to support the underground!!!!otherwise you`ll just get bands like behemoth and enter shikari or totally crap recorded in your grandmas kitchen by some stoned hippies who just listen to torso fuck watching fecal porn and takashi miike movies;)

Markus: the internet gives the possibility to promote millios of bands. It’s an stimulus satiation. Who needs 20000 different bands? O.K. you can spread your music in 10 seconds in every edge of the planet, but other bands do the same and in the next second your band is forgotten. I remember the tapetrading-times…hahaha!Well, now it’s easier to promote your album, but it’s easier too, to steal your album in the internet. the thousands of illegal trade-platforms are a kind of promotion too, but if you had a label or a band and you considering to make albums you have to decide, if you want to invest money in an original cd or just in self made promos for downloads.

07) "Brutalities of Modern Domination" is very technical stuff. Plenty of influences, not common thing to be played in Death Metal with tempo changes, blasting, break-downs, hardcore and grindcore elements. How would you describe or recommand it to listeners?
Torsten: We tried to create an varied album,where all our influences fit in. The music is mainly American. The patternsmore  “old-school” combined with some guttural stuff.
Asgard: we are just a bunch of really friendly nice guys, who like to be stupid and go crazy live on stage! we have our normal lives and have to survive in this egocentric commercial driven world.if you are a person with an average intellect watching the human species you`ll have to get really fucking angry!that`s why we sound like a combine harvester running throug a marketplace!otherwise we would have been criminal and thats why we sound like that!we just try to do a good job and keep the music away from getting monotonous and uninteresting!so you need a variety of different elements, thats it! Gorezone booom!!!

08) Btw. what do you think of last Defeated Sanity album? Pretty sick, huh?
Torsten: I cannot listen to the whole album, because I am getting bored while doing it. The single tracks are ok…
Asgard: i really like the band because it never gets boring and its really well played!its also hard to find a band of 4 members where everyone is a talented musician!but on the other hand they really have big problems to create a good flow and often exaggerate!it`s more a showdown of brutal skills, like a patchwork with really nice riffs and powerful basslines and a drummer with an outstanding feel!if you like to listen an album with high concentration and don`t like prog metal its a nice alternative to other brutal bands.

09) I think that the most important thing in Gorezone is that you know your ground. You are trying to be stars like mainstream 'bands' (Deicide,Kataklysm or Behemoth) and simply do the music you all wanna play not carrying what other may say or that your label will try to change anything to make more cash of it. So do you think that being authentic is enough or should you rather go for commercialism?
Torsten: Playing this kind of music is fun. That`s what it is all about. We do not care about commerce.
Markus: “So you wanna be a rock superstar? And live large, a big house, 5 cars, you're in charge.Comin' up in the world don't trust no body. Gotta look over your shoulder constantly.Hahahha…yeah! Sell your soul like Lady Gaga! No, we write the music we like and we play this music live.No paintings, no curious clothing and this kind of shit. For myself I never understand this and I feelashamed if I see those bands or people. I make this music, because it’s one of the important things in my live and nobody have to tell me, that Gorezone needs any melodic-parts or Thrash-Elements or some accessoires.  Gorezone is brutal Death Grind in Jeans and sneakers…haha!
Asgard: it all starts with authenticity, then there is pride, then comes money! if you get a death metal band on such a professional level which pays your bills you have to be a really talented businessman or a corrupt egocentric asshole!i mostly met the last ones!
10) How often do you play live and what are the requirements to get you on the stage?
Torsten: We try to get on stage as often as possible. It is all a matter of time. Perhaps some touring is possible during the next year. Single gigs are welcome at all time. Just get in contact, when you set up any shows.
Markus: We try to play live as often as possible. We had normal jobs, some of us has brats and wifes. So Gorezone can not play every day and me mentioned that Gorezone had a small break, but in now we’re booked for some shows and you are free to book us, of you’re interested.We want to blast the pit away. That is our requirement. We try to implement the Brutal music we play on the stage, with high tempo stage performing and no breather for us and the audience. 45 minutes of fast and sick demolition!

11) I know that Gorezone is mainly a about the massacre haha but I wanted to ask you about your approach towards the church institution and the religion as well? What do you think about the chritianity its followers?
Torsten: I do not care about religion and decided to leave the church community a few months ago. Everyone should believe what she / he needs and with no pressure on others to do the same. The fact of exploiting religion for some political interests is a shame.
Markus: I was never interested in religions. It was never an opinion to think about gods or paradises or churches or something. My parents never talked about it and I don’t have to participate on religion educations in school. I have no opinions about it. Wars, circulations of AIDS and intolerance based on religious insanity. I don’t want to take part in it.

13) Anyway I wanted at the end say thank you for amazing album (you can check the review in polish language on my site) and ask you about the future plans?
Markus: Thank you man! Writing new stuff and enter the stage so often as possible. We think about a mini cd or a short clip or something to promote the new Gorezone-Stuff. ( so fast as we can in the internet ?)

14) Beer or tits? What is your choice?
Torsten: Tits and beer! Harhar
Markus: Beer on Tits!

interview by Waldemar April 2011

Houwitser – Bestial Atrocity


Sevared Records, full-lenght
2010
Kiedy nastąpił koniec Houwitser w 2004 roku po trasie promującej ich wtedy ostatni album ‘Damage Assessment’, który chyba już wtedy nikgo jakoś szczególnie nie zachwycił, nikt chyba nie sądził że po pierwsze bedzie nam holendrów brakować, a drugie, że są jakiekolwiek szanse na reaktywację. Jak to jednak bywa wśród starych wyjadaczy, skoro wszyscy wracają to czemu i nie oni? Zespół powraca, wzbogacony trójcą nowych ludzi no i wiadomo, wszyscy są gotowi by napierdalać. Najnowsze dziecko Houwitser wydaje mi się być jak do tej pory najbardziej przebojowym materiałem zespołu, dość nawet jak na nich melodyjnym, a zarazem posiadającym odpowiedniego kopa. Osobiście dla mnie już nic nie przebije genialnego ‘Rage inside the Womb’ jednak nie należy życ wzdychając przeszłością tylko się skupić na tym co nam tu obecnie holendrzy zmalowali. Mamy tutaj troszkę ponad 40 minut niezłego Death Metalu momentami eksplorujacego elementy bardziej rytmiki Thrashowej tudzież nawet skoczności Grindu, jednak to tylko sporadyczne elementy sprawnej machiny Death Metalowej którą to chłopaki idealnie uzbroili po zęby w kurewskie wyczucie pomiedzy brutalnością a nie zagubieniem sie w technice jak i przesadnych prędkościach. Przede wszystkim na duże uznanie zasługują tu struktury gitar, ciężar ich brzmienia który jest wspomagany głębokimi growobymi growlami które z kolei są wymieszane z masą krzyków utrzymanych w manierze charakterystycznej dla tego gatunku. “Bestial Atrocity” oferuje zarówno ostre, szybkie a zarazem krótkie utwory trwające około 2 minut, a potrafi też zainteresować długim 8-mio minutowym walcem. Słychać, że chłopaki to nie nowicjusze, że sa po prostu obeznani w tym co robią, a dźwięki wynikające z tego co można usłyszeć sa dla nich czystą frajdą i szczerością z chęci tworzenia muzy. Weterani wrócili z kawałem porządnego Death Metalu, nie jest to żaden odkrywczy materiał, nie wyznacza nowych granic, nowych ścieżek ale słucha go się przewybornie.
4,5/6
 
 
 
 
 
 

Impure – Corpses... Intense Stench


Goregiastic, Full-lenght,
2003
Hiszpański Impure po prostu rządzi! Wygrzebałem gdzieś z półki ich oba albumy i nie moge przestać słuchać tej młócki już od kilku dni za każdym odsłuchem odkrywając nowe patenty. Death Metal grany przez Impure należy do tych gdzie patent goni patent, a nawałnica dźwięków jest wspomagana bardzo sprawną sekcja rytmiczną. Wystarczy wsłuchać się w linie basu które jaby bardziej idą w parze z centralkami niż faktycznie głównym werblem, jednak to dodatkowy bonusik jak dla mnie. Niektóre z utworów są oczywiście poprzedzone intrami z horrorów na szczęście sa one bardzo krótkie i nie jesteśmy zdani na słuchanie jeków jakiejś podwórkowej aktoreczki która dostała rolę w filmie dzięki ładnej buźce i cyckom DD. Wiadomo, że cycki byc muszą ale to na wizji a stękanie ponad 15 sekund i błaganie o litość tylko wkurza i jak dla mnie nie ma z tego żadnego pożytku. Wracając jednak do kwestii czysto muzycznych, Impure totalnie niszczy pozostałości szarych komórek wyrzygując z siebie następne kawałki które co tu wiele by mówić, do przebojowych nie należą hehe. Masa różnych pauz, wypuszczeń gitar na przody pojedyńczo, blasty łamane z jakimiś jazzowymi breakami, zwolnienia... no raczej nie ma, bywaja jakieś bardziej tempa środka. Solówek oczywiście nie ma, po prostu za wiele się tu dzieje by wydobyć jakieś dłuższe potórzenie patentu na ponad dziesięć sekund by umieścić tam sprawnie solówkę. Pintxe zrobił także zajebistą sprawę jeśli chodzi o wokale których różnorodność daje się odczuć bardzo dobrze naszemu mózgowi, który po pewnym czasie kapituluje. Intensywność kwików, śwńskich charków, growli i pomruków rodem z najgłębszego kibla po prostu miażdży. Sumując “Corpses... Intense Stench” to bardzo udana płytka, mało dostrzeżona w swoim czasie, bo jakoś do dziś głośno o hiszpanach nie jest. Jest jak jest, a płyciwo zacne.
5/6
 
 
 
 
 

Hinsidig – I En Tidløs Høst


Blut & Eisen, full-lenght
2010
Były czasy kiedy na hasło Black Metal natychmiast wykrzykiwało się natychmiastowe skojarzenie Norwegia. Plaga rozeszła się po całym świecie i takie skojarzenia moga byc obecnie bardzo mylne, jednak Hinsidig pochodzi z tego właśnie kraju gdzie na początku lat ’90-tych dumnie smażyły się dobytki chrześcijańskiej spuścizny. Hinsidig mimo, że to zupełny młodzian raczkujący na scenie, wziął sobie do serca tamten okres i kultywuje czasy gdy powstały jakże to znamienite albumy jak ‘For all Tid’, ‘Borknagar’, ‘Born of the Flickering’ czy ‘Seen Through the Veil of Darkness’. Obecnie patzrąc na te zespoły (za wyjątkiem Gehenny) skażone biznesem, mające gówno wspólnego z prawdziwą muzyką, a nagrywające tylko popłuczyny kierowne chęcią zbicia jeszcze większej kasy, aż przykro się robi słuchając ich debiutów. Hinsidig powstał i umiejscowił się jako kontynuacja tego co rozpoczęto a potem dano splamić chciwymi paluchami muzyków pchanych od tylca przez wydawców. Tak tak moi mili, bo jak tego nie nazwac inaczej jak bycia kurwą? Słuchając ‘I En Tidløs Høst’ ma się wrażenie jakby czas sie cofnął o dobre 10 lat, gdzie werwa młodych muzyków była szczera a plucie na żydowski symbol wiary czymś zupełnie szczerym a nie pod publiczkę ku uciesze 15sto latek z kisielem w majciochach. Owszem album jest pełen mrocznego romantyzmu, smutnawych pasaży pełnych patosu uzyskanych dzięki pianinie, czystym wokalom, jednak jest to na tyle szczere, że mam pewność, że album nie jest skierowany do gównażerii tylko do prawdziwych słuchaczy. Może jest tu i owszem sporo lżejszego grania, umiarkowanych temp jednak wszystko to po to by zbudować klimat wyjątkowej aury tajemniczości. Dodatkowo ojczysty język norweski swą szorstkością dopełnia czary, ukazując czym jest ów kwintesencja, majestat który zniknął bezpowrotnie... Na wieczory do ostatniego piwa i chwili zastanowienia jak najbardziej.
4,5/6