piątek, 23 września 2011

Amagortis 'Pre-Natal Cannibalism'


Amagortis ‘Pre-Natal Cannibalism’
full-lenght, FastBeast Entertaiment
2007
Oto już drugi album szwajcarów którzy to po debiucie w 2004 roku kazali sobie czekać trzy latka na kontynuację. Debiut jaki był taki był, po prostu bez szaleństw i fajerwerków jednak na kolejnym wydawnictwie srogo zakrapianym wymiocinami wymieszanymi z kupą polaną spermą, nasi bohaterowie pokazują jak grać prosty Death Metal który w wiekszości kompozycji jest wytworem Slamu. Skoro zdradziłem już z czym mamy do czynienia to pociągniemy wątek dalej, a o koszmarnej okładce wypowiem sie później. Szwajcarzy no i szwajcarka bo nie możemy zapomnieć o laseczce na basie, raczą nas jak juz wspomniałem prostym ale cholernie energicznym Slam Death Metalem stawiając przede wszystkim na rytmikę z ciężarem, a i nie z rzadka na szybkość. Ciekawe połączenie szybkich tłumionych riffów z wszech obecna podwójną centralką urywa łeb przy samej dupie, aż nie chcę nawet myśleć jak to musi ropierdalać na żywca. Wokale od typowych rozdzierających wszystko świniaków po growle i niby w tym nic nowego ale słucha się przednio więc mimo wszystko warto to mieć, chyba że komuś ze Slamu wystarcza debiut Devourment to ok, osobiście uwielbiam się gać po inne kapele też, a od przybytku głowa nie boli. Kolejnym elementem który mi przypadł do gustu sa wesołe teksty z przymrużeniem oka, oczywiście w otoczce gore/porno ale choćby tekst tytułowego utworu wywołał u mnie salwę śmiechu ‘Where’s the other baby? I thought I was having twins!’ haha. Tak więc oto kolejny zespół z dobrą produkcją, omijający tereny nudy i robiący swoje. Czy czegoś można chcieć więcej? No tak, lepszej okładki bo wybaczcie panowie ale mój 3,5 letni synek chyba lepiej by wykonał okładkę która niestety ani to brutalna ani obrzydliwa a już tym bardziej nie śmieszy wywołując tylko wkurzenie amatorszczyzną. Poprawić mi się (zresztą ostatni album miał już spoko okładeczkę hehe)!
4,5/6