Urugia / Holocaust Storm /
Strażnica ‘Krew Zgnilizna Othala’
Prod własna, split 2012
Przyznaję się bez
bicia, że
istnienie tych projektów było mi zupełnie obce do czasu otrzymania
właśnie tego
krążka. Mamy tutaj trzy jednoosobowe projekty z których każdy prezentuje
zgoła
inne oblicze Black Metalu czy też Pagan Metalu. Jednakże o tym kolejno
się dowiemy poniżej, z krótkich opisów prezentowej muzyki przez dane
zespoły. Na
wstępie jeszcze tylko dodaję, płytka jest ciekawie wydana, nie ma
przesadyzmu w
‘bogatości’ zdobniczej ale podstawowe informacje są i to wystarcza, w
szczególności jeśli to taka kompilacja trzech demosów poszczególnych
zespołów.
Pierwszy prezentuje się w
czterech utworach Urugia. Jest to dość melodyjne granie, w aranżacjach słychach
sporo nostalgii wymieszanej z dumnymi aranżacjami. Większość utworów traktuje o
krwawej zemście, więc nie bez kozery część prezentowana przez Urugia nosi nazwę
‘Krew’. Całość zarejestrowana w pojedynkę w domowym studio przez niejakiego
Necroangel’a jest zdecydowanie słuchalna, w szczególności pamiętając że to jego
pierwsze dokonania. Utwory są głównie utrzymane w średnich tempach, automat nie
jest, co ważne, rażący w swej sztuczności i szczerze powiedziawszy te cztery
utwory otwierające ów split są dla mnie najjaśniejszym punktem wydawnictwa.
Wokale to typowe Black Metalowe screamo które pasuje tutaj idealnie. Podniosły
klimat podany jednak bez zbytniego pompatycznego patosu, po prostu dobrze się
tego słucha.
Kolejną z kapel jest
Holocaust Storm i jego głównodowodzący Mictlantecutli, który oferuje nam trzy
utwory nienawistnego i brudnego Black Metalu. Tutaj dla odmiany w warstwie
tekstowej mamy sporo już odniesień do nienawiści chrześcijaństwa którą można
traktować jako symboliczny Satanizm lub wyraz pogańskich poglądów wobec czci
spuścizny swoich przodków. No nic, najważniejsze, że muzyka daje radę a mimo
wspomnianego brudu i uczucia chaosu nagrania, jest to kawał konkretnego
muzycznego ochłapu do przebrnięcia. Tak jak w przypadku poprzednika Urugii, nie
mamy co się spodziewać niesamowitych przełomów lub odkrywczości w terminach
muzycznych, ale materiał ma swój urok, cholerny bezpośredni urok który chłosta
i bije po gębie bezpośredniością zarówno dźwięków jak i przekazu. Co dziwne,
zespół ten od 1997 roku działa w podziemiu, a dopiero po 15stu latach dane jest
mi słyszeć jego nagrania. Szacunek!
Ostatnim projektem jest
Strażnica, stricte pogański twór który w rozciągłości swoich muzycznych dokonań
prezentuje całkiem spory wachlarz możliwości strukturalnych jak i zarazem
obycia z instrumentami. Psychopompus, któremu w nagraniach perkusji pomagał
niejaki Dachau,
oferuje przede wszystkim bardzo długie pasaże w swoich utworach, sporo tutaj
akustycznych gitar, melancholijnej wizji ale i swego rodzaju jakby radości z
obcowania z Naturą. Jedynym chyba mankamentem jest tutaj fakt, że przy tego
typu muzyce przydałoby się czyste brzmienie, ponieważ nakładające się tomy i werble
przy niskim basie oraz surowych i brzęczących gitarach z lekka zabijają ducha i
intencje tej muzyki. W szczególności gdy mamy do czynienia z blastującymi
partiami, które w swoim absurdzie zalatują dosłownie jakbym słuchał zaciętej
płyty. Wokale też, szepczące z dużym efektem echa i wysunięte strasznie na
przody. Mimo, tego, jest to do posłuchania i zachęcam by pisać po ten split.