split, Pathologically Explicit Recordings
2010
Tego typu wydawnictwa zapewne cieszą nie tylko moje zwyrodniałe gusta, ale zapewne wielu z was łyka je bez popity czy to z różnych wytwórni czy przy okazji letnich festiwali. W imię tego co zwiemy Slamem zjednoczyły się tu trzy europejskie siły które może i nie robią kariery niczym Rhianna czy okazała dupa Jennifer Lo (uch tutaj to bym kurwa broił heheh) ale swoich wyznawców mają którzy pozbawią was głowy i nasrają do szyji jeśli powiecie cokolwiek ‘złego’ na temat stylistyki ów zespołów. Jeden krążek - Norwegia, Czechy i Rosja oraz wiadomo, po trzykroć Slam!
Ucztę rytmiki i rzygania w mikrofon zaczynają norwedzy z Kraanium. Jest to już dość znany zespół w tych kręgach choćby na fakt dwóch jakże to udanych długograjów które w dużej mierze zdominowane są przez gatunek o którym była mowa wyżej, jednak chłopaki dorzucaja tutaj jeszcze sporo elementów Brutal Death, tak więc nie liczyłbym na same ‘bujanie się’ hehe. Szczerze powiedziawszy część wykonana przez Kraanium to bardzo gitarowy materiał bazujący też w bardzo dużym stopniu na chorych wokalach które są cholernymi niskimi growlami połączonymi z świńskimi kwikami. Brzmienie jak najbardziej skomasowane, ciężkie aż przewracają się flaki od basów, no i cholernie dobre patenty na perkusji gdzie przy bardzo wolnych tłumionych riffach z pingami bardzo często podwójna centralka pracuje że aż człowieka rzuca od środka i pcha ku dziwnym pomysłom, a jakim to sami sobie odkryjecie. Tytuły utworów też nie pozostawiają cienia wątpliwości, że Kraanium to strumień ciepłej uryny na twarz wszystkich zboczeńców, a za przykład niech posłuży ‘Chowing on Rectal Discharge’. Bardzo dobry stuff, z polotem i nieskrywaną chorobą.
Drudzy zainstalowali się czesi z Epicardiectomy, którzy zaczynają wypasionym interkiem gdzie po około 20 sekundach wzdychań jakiejś dupencji, słyszymy jej błagający i słodki głos ‘Please, torture me...’. Kurwa, wymiękłem!!! Po chwili panowie (jest tu jeszcze trochę dziwnych szumów i elektronicznych pierdów zanim chwycili za wiosła) przypierdolili ultra niskim soundem i czystym Slamem. W muzyce tych popaprańców nie ma miejsca na inne gatunki, naleciałości czy jak zwał tak zwał... istna masakra dla mózgu, wolne walce z również obowiązkową podwójną centralką i miażdżąco autentycznym wysokim werblem który brzmi jak wyjęty z ‘Molesting the Decapitated’! Raptem zaprezentowano cztery utwory (z czego jeden to intro) ale ja pierdolę, to jeden z najcięższych i wgniatających ‘bujaczy’ jakie dane mi było słyszeć. Kompletne zniszczenie no i oczywiście patologia wokalno liryczna i za przykład kolejny tytuł ‘Endocystic Regurgitation’ i czy można chcieć czegoś więcej? Nie sądzę, bo nawet najprostsze elementy które są wałkowane w Slamie co rusz, czesi potrafili przedstawić tak świeżo, że miałem wrażenie jakbym słuchał jakiegoś nowego odkrycia, totalnej nowości! Chwała, napierdalać!
Ostatnia wchodzi na scenę Rosja którzy to od pierwszych taktów napieprzają rodem ich najlepsze twory rodzimej ziemi jak Aborted Fetus, Katalepsy czy Cephalic Impurity... Kolejny raz wraca ciężar który zastępuje niski strój oraz blastujące elementy Brutal Death jak najbardziej są obecne. Jeśli miałbym wybierać pomiędzy tymi trzema zacnymi kapelami, to właśnie rosjanie prezentują najbardziej dojrzałe napierdalanie bazujące zarówno na rytmice oraz technicznych partiach. Wokalnie znów powracają gutturalowe pomruki, trochę świniaków a wszystko to brzmi niewiarygodnie chwytliwie i mocno pomimo, że to nie jest jakiś dupowłaz a’la popularny Kataklysm czy inne szity. Dormant Carnivore prezentuje bardziej duszną przestrzeń, na kilometr walącą kałem, ale nas scatomaniaków to cieszy. Kurwa, ta muzyka to po prostu istny rozpierdol nie do opisania! Oczywiście Rosja nie gorsza w warstwie przytaczania cholernej patologii i ostatni przykład dzisiejszego wieczoru przy świecach czyli ‘Female Torso Snuff Relations’.
Hiszapńska Pathologically Explicit Recordings wydała kolejny to udany splicior po pamiętnym jak dla mnie ‘Fermenting in Five-Way Filth’ z udziałem m.in. Cumbeast czy Decrepit Womb. Jeśli tam dane nam było porównać sobie moc pięciu zespołów nie znających limitów w brzydzeniu normalnym osobom przy obiedzie swymi lirykami oraz różnicach między Brutal Death a Slam, tak w przypadku ‘Goresoaked Slamassacre’ po prostu nie ma o czy mówić! To najprawdziwsza uczta wśród smordu wydzielin genitalii oraz wybuchowej sraczki niczym fontanny przy pomiku papieża. Prawdą jest, że niewiele osób zaakceptuje takie granie, a chłopaki zgarną ewentualnie kilka cipek na koncertach. Patologia musi być! Totalny mus!
6/6