Willowtip, album 2013
Na początku lutego ukazał się
kolejny album który można już zapisać w historii Brutalnego Death Metalu jako
istną masakrę. To co Niemcy zrobili na swoim czwartym albumie jest szalenie
bogatym kompozycyjnie materiałem, który pomimo swej intensywności i zawiłości
oraz wymogu skupienia uwagi słuchacza co się dzieje w trakcie 37miu minut
trwania materiału, jest bardzo spójnym i cholernie inteligentnym graniem wbrew
pozorom tego jaki hałas a nawet momentami zdawało by się improwizację
techniczną możemy usłyszeć. ‘Passages Into Deformity’ udowadnia, że wciąż przed
nami lata świetności muzyki ekstremalnej, a jest jeszcze wiele do pokazania i
odkrycia, ale przejdźmy do konkretów poniżej.
Ostatni album jak do tej pory
Defeated Sanity (cholera, nazwa zespołu pasuje wręcz idealnie pod stylistykę i
to co tworzą, bo jest to tak rozwalająca muzyka, że z Rozsądkiem nie ma za
wiele wspólnego hehe) pokazał kolejny krok naprzód w utworach Niemców i tego w
jaki sposób postrzegają swój kompozycyjny rozmach. Nie da się
ukryć, że forma Brutal Death Metalu ukazana na ‘Passages Into Deformity’ to już
nie tylko czystej maści ‘pokręcony’ Death Metal, ale cholerna pieprzona wirtuozja, często zahaczające o Jazz. Oni nie boją się wykorzystać załamań
temp, które czasem brzmią jakby nie potrafili się zgrać lub takiego nawału
dźwięków, że łeb aż kipi próbując ogarnąć chociaż część tego co słyszy. Do tego
bajeczne solówki i niech mi ktoś powie gdzie w takiej stylistyce jaką znamy np
z albumów amerykańskiego Disgorge wcisnąć sola gitarowe? Niemożliwe? No to
brać się za Niemców i to już! Zostają tu także wykorzystane spore ilości partii zwolnień Slam’owych jednak nie jest to regułą (na tym albumie nie ma reguł
skoro juz o tym mowa) by każdy z utworów posiadał obowiązkowego breakdown’a czy
choćby kilka przejść w wolną rytmikę. Oprócz wychwalania aranży gitarowych
należy wspomnieć też o niesamowitości pracy jaką wkłada tu sekcja
rytmiczna w pełen obraz płyty. Polot, przekrój całokształtu i nazwijmy to
górnolotnie, po prostu umiejętności są tutaj kluczem do tak skomasowanej
brutalności! Nad wszystkim, niczym wspólny mianownik do ów choróbska, panuje
wokal, niski growl który wprawia w pożądaną monotonię, że dosłownie nie można
się od nagrania oderwać.
Niemcy kolejny raz
udowodnili, że są w formie o jakiej wielu może im pozazdrościć. Tak więc
podsumowując powyższe wypociny, próbę opisania majstersztyku ‘Passages Into
Deformity’ mogę tylko dodać, dodatkowym atutem jest okładka autorstwa T.Egawy
która po prostu zabija, a dla tych co lubią pooglądać wywiady, popatrzeć jak
chłopaki nagrywali ów album została załączona płytka dvd właśnie z takim materiałem.