Sevared Records, album 2011
Debiutancki album
Macedońskiego tworu Formless Terror to 25 minut bardzo dobrego brutalnego
napierdolu który to spokojnie można nazwać Death Metalem. 9 utworów które
oscylują gdzieś w pobliżu długości trwania bliskiej 3 minut stwarzają konkretną
petardę, bo trzeba sobie powiedzieć, że materiał jest mocny i bezpośredni. Tak
więc nasi brutalni bohaterowie z Macedonii po wydaniu demosa, jakiegoś tam
splitu 4-way znajdują swój łut szczęścia i podpisują papiery z Amerykanami z
Sevared Records, co jak można było wyczytać z kilku wywiadów na jakie udało mi
się natrafić było dla nich nie lada wydarzeniem.
25 minut o których już
wspomniałem powyżej to Brutal Death Metal pełną facjatą, szczerze mówiąc
przewyższający swoją klasą wielu i ich dokonania, nawet jeśli miałaby być mowa
o tzw. mainstream. Czuć u chłopaków zajebiste zacięcie, pasję do tworzenia
hałasu i wyciągania ze swoich instrumentów maksimum brutalności bez oglądania
się za siebie. Osobiście oceniając ten materiał bardzo spodobała mi się
koncepcja łączenia blastów z brakiem przesadności w technice. Gitary pomimo, że
do prostych nie należą, idealnie tworzą ‘flow’, usłyszymy tutaj świetne
przejścia z rytmiki na melodyjne kostkowane tremolo, a o utracie brutalności
możemy zapomnieć. Owszem jest tu masa pingów, mieszania w rytmicznych i
tłumionych riffach ale to za nic nie przeszkadza by Formless Terror nadal płynął
w bardzo zrozumiały i klarowny sposób. Muzyka Macedończyków (hmmm tak to się
wymawia?) jest stylistycznie zbliżona do tego co proponują nam takie zespoły
jak Severe Torture czy Disavoved, ale to tylko moje zdanie, bo każdy usłyszy w
danych dźwiękach co innego hehe. Utwory są zdecydowanie gitarowe, poparte
solidną sekcją rytmiczną która po prostu rozpierdala wszystko na strzępy!
Dodatkowo wokale Zile’go które od growli poprzez mieszane z bliskim świniom na
wysokiej tonacji dają dobrego, dodatkowego kopa tej muzie.
Sumując, ekipa z Macedonii nagrała całkiem ciekawy materiał który jest wart wydania tych paru złociszy.
Osobiście najbardziej cenię sobie w ‘Sovereign Chaos Authority’ fakt świetnych
aranżów gitar połączonych z blastującymi garami i prowadzącymi całość wokalami.
Tej płytce niczego więcej nie trzeba, no może więcej maniaków do odsłuchu.