Metal Blade Records,
full-lenght, 2010
Zespół Brain Drill należy do grona przedstawicieli nowoczesnego Technicznego Brutal Death Metalu, gatunku który albo się kocha albo nienawidzi. Wystarczy wspomnieć onanizatorów z Necrophagist i wszystko jest jasne z czym mamy do czynenia. Oczywiście możena zacząć od zarzutów, że album jest już nie tylko czysty pod względem produkcji ale wręcz sterylny więc miłosnicy starego grania mogą sobie to odpuścić i porzucić nadzieję na jakikolwiek brud. Jednak należy na zagadnienie spojrzeć raczej pod kątem nie historii i tego czym miał być z założenia Death Metal, a raczej skupić się nad reprezentatywnością drugiego albumu amerykanów. Wiem, że łatwo mozna znaleźć wiele recenzji tego czy poprzedniego materiału w sieci, ale album może nie tyle co produkcyjnie powalił mnie (bo produkcja nawet jak na tak sterylną pozostawia wiele do życzenia), ale jego zawartość aranżacyjna jest stricte zniewalająca i tylko głusi nie dosłyszą kunsztu, ilości pomysłów, wykonania oraz warsztatu technicznego. Co do wspomnianej produkcji, jak wiecie nie jestem zwolennikiem triggerów, a tutaj zestaw perkusyjny jest podkręcony do maksimum i zdefiniowany właśnie starsznie komputerowo. Prawdą jest niestety też fakt, by na żywo grać z triggerami nie można się mylić bo pudełeczko nie nadrobi za ciebie pomyłki, podczas gdy gra bez użycia tego zabiega pozwala na korekty ewentualnych błędów. Więc na to zagadnienie mozna patrzeć dwojako, niestety za czym by się tu kto nie opowiedział to i tak nie zmieni to faktu, że takie sterylne furkotanie centralek i puste bezduszne bicie werbla oraz tomów jest dość drętwe. Co do wokali, to chciałbym tu zwrócić uwage na bardzo swobodna manierę przechodzenia na jednym wydechu z growli na krzyki co może nie jest niczym specjalnie trudnym wyczynowo, jednak Steve daje radę budując jeszcze większą aurę szaleństwa. Same aranżacje to kompletny kosmos, nie ma chwili wytchnienia, panuje kompletny nieład, chaos ale wszystko jest pod tzw. artystyczna wizją kontroli. Lubią mieszać i to robią na szczęście w bardzo interesujący sposób. I co jeszcze ciekawe, nie traktowałbym ich lub zjawiska Brain Drill jako ciekawostki, polecam naprawdę obadać ten zespół, a gwarantuję, że jeśli dopiero uczycie się rzemiosła muzykantów to rzucicie to w cholerę, hehe. Sumując, amerykanie zaserwowali poważną rzecz która skryta pod ów nazwą psuje jak ulał do samej zawartości. Tortury nawiercania mózgu....
5/6