Rising Nemesis Records, album
2013
W 37 minutach czwórka naszych
bohaterów zamknęła spora ilość pieprzonej rytmiki której przewodzą tłumione
riffy, gdzie wytyczną jest podwójna centrala wraz z werblem nadające
konkretnego tempa, które to notabene prócz typowych Slam walcy zmienia się
często w blasty lub średnie tempa. Otóż, sporym atutem jest tutaj właśnie
prawdziwa perkusja, bo niestety na debiutanckiej Ep’ce nie dało się tego za nic
upierdolić, wkurzało totalnym brakiem profesjonalizmu, a i same kompozycje były
totalnie do dupy, nudne i jakby nagrane na siłę w oparciu o jeden riff
przewodni. Na szczęście pełna płytka prezentuje się zdecydowanie lepiej, nawet
utwory nagrane ponownie brzmią konkretnie poddane innej obróbce dźwiękowej i rzecz
jasna poprawione ‘z lekka’ hehe. Materiał jest spójny, utwory nie są niczym
odkrywczym, ale na swoim poziomie całkiem miło chłoszczą dupsko konkretnym
bujaniem przy Slamie. Należy zwrócić uwagę na wokale są tą częścią materiału,
które trzymają całość w ryzach, bo przy wielu break downach, pauzach i
bridge’ach Tomm konkretnie bulgocze gutturalem. Gdyby tak skupić się na obrazie
muzyki mają w myślach tylko i wyłącznie okładkę Jona Ziga to zaprawdę ta muzyka
idealnie współgra z tytułem i można tutaj mówić o zachodzącym procesie gdy
mutacje stały się mordercze.
Sumując, jeśli lubicie Slam
który jest zgrabną miksturą z Death Metalem, ma w sobie elementy Core ale jest
daleki od banalnego granie w tej stylistyce, to polecam długograja Acranius.
Podejdzie Wam niczym wódka zapijana wódką, czyli innymi słowy mówiąc jest
brutalnie.