BrutalReign Productions,
album 2012
Mamy tutaj dzięki mało
znanemu labelowi z Chin debiutancki materiał jeszcze mniej znanych chłopaszków
z Taiwanu. Szczerze powiedziawszy po pierwszym przesłuchaniu miałem ochotę by
ktoś mi zrobił z głową to samo co widnieje na okładce albumu, bo miałem
wrażenie że poziom chujni i po prostu niedojrzałości kompozycji wywali moje
trzewia z prawa na lewo a sam wesprę ruch walki o krzyż. Kilka dni później
będąc nadal totalnie zniesmaczony tym krążkiem coś mnie podkusiło by dać im
drugą szansę. I wiecie co? To nawet nie jest takie złe, tylko na zjełczały ser
pod napletkiem chrystusa, nie słuchajcie tego na kacu hehe.
Jednak podchodząc do
materiału z dystansem, a przede wszystkim mając na uwadze, że Slam który jest
tutaj obecny w 98% kompozycji jest gatunkiem prostym, wpadającym lekko w
ucho i mającym dostarczać zabawy bujając żądnych tego fanów. Tajwańczycy robią
to na tyle dobrze, że pobujałem się z nimi haha. Walec za walcem, rytmika wciąż
rytmika przeplatana ze sporadycznymi riffami tremolo którym towarzyszą blasty
lub też wypuszczaniem linii basu podczas pauzy pozostałych instrumentów.
Zastanawiającym jest tutaj jedynie fakt, że nagranie jest z żywym bębniarzem,
ale ‘raid’ brzmi tak chamsko jak sampel, że mam ochotę babcię zza ściany obok
zatłuc jej własnym wózkiem inwalidzkim, a potem go odrestaurować i robić sobie
wożonko po mieście. Chyba, że może od ruskich na targu kupili... No mniejsza.
Kolejny minusik dla wokali które jak na Slam nie są aż na tyle głęboko
kotłująco-bulgoczące by dostać 'szacuna', ale nie są też na tyle nijakie by nie
dało się tego słuchać. A na koniec brzmienie, które szczerze mówiąc jest dość
hałaśliwe, nawet rzekłbym żywe i tutaj plusior srogi, bo chłopaki z krainy
popierdolonych pornosów zyskują na brzydocie i obskurności.
Na upartego albumik ‘Munching
On The Red Carpet’ daje radę, jednak nie jest to w żaden sposób odkrywczy
materiał ani też super porywający. Pominę przywoływanie tuzów sceny tego gatunku,
ale chociażby w porównaniu za takimi mniej znanymi zespołami jak Dysentery czy
Extirpating The Infected czy ostatnim materiale Abdicate, Guttural Corpora
Cavernosa wypada po prostu średnio. Kolejna sprawa to sięgający blisko 40 minut
materiał jak na Slam jest z lekka przesadą, a można było wywalić ze 3 utwory,
zrobić z tego solidną pół godzinówkę. Finalnie wyrażę się tak, dla
zatwardziałych maniaków Slamu album będzie pewnie zajebisty, ja jednak oczekuję
trochę więcej.