wtorek, 4 września 2012

Cephalic Impurity ‘Unique Brutal Revival’






















Soulflesh Collector Records, album 2010

Drugi album Rosjan z ekstremalnej brygady słodko brzmiącej i ukrywającej się pod szyldem Cephalic Impurity (na stronce możecie sobie przeczytać krótki wywiadzik z typkami) przynosi kilka zmian w stylistyce, zauważalne rozwinięcie skrzydeł i zdecydowane powiedzenie ‘nie’ tym, którzy widzieli w nich tylko napierdalającą bezmyślnie maszynkę. Stwierdzenie w poprzednim zdaniu jest na wyrost rzecz jasna, ale nie wiedziałem do końca jak dosadnie podkreślić fakt, że Cephalic Impurity nanieśli tak udane zmiany w swoich kompozycjach jednocześnie zachowując odpowiedni poziom brutalności znany nam z pierwszego albumu. Otóż ekipa na która sobie ostrzyłem zęby na Obscene Extreme, a która to odwołała swój występ (ja was znajdę hehe), oprócz typowych zabiegów stylistycznych znanych z wielu innych płyt Brutal Death Metalowych zespołów dorzuca sporo partii z fajnym feelingiem, a tzw. groovy flow jest aż nazbyt wyczuwalny. Deklarując takie połączenie na ‘Unique Brutal Revival’, Cephalic Impurity faktycznie dają nam ‘Wyjątkowe brutalne ożywienie’. Sporo brutalnych zagrań na tle blastów gdzie ze spokojem można połamać palce mieszają się z fragmentami stylistyki Slam gdzie rytmika bierze górę co w efekcie z szybkiego napieprzania banią przechodzimy w powolne bujanie się i wymachy pięściami hehe. Pomijając jednak jak utwory wpływają na odruchy cielesne, to przyznać muszę jest to bardzo udany i spójny album, który z konsekwencją brnie w co prawda juz odkryte niejednokrotnie rejony, ale ta tematyka zostaje podana na tyle świeżo, że nie mam żadnych zastrzeżeń. Dodatkowo Rosjanie mają zajebiste wyczucie które ani na chwilę nie zawodzi poprzez długość całego albumu i tak: tam gdzie trzeba uderzyć z blastem i techniką tam po prostu to jest, tak samo ta kwestia tyczy się slamów lub bardziej skocznego feelingu momentami nawet zalatującego poczynaniami typowych maszyn niczym Devourment czy kolegów krajan z Abominable Putridity. Częstym elementem jest też kilkusekundowe wypuszczanie czy to gitary czy basu na kilka sekund by np zaprezentowała połowę riffu i po takim momencie następuję totalne przypierdolenie z grubej rury! Na całość dochodzą jeszcze sprawne wokale Ivana, który w growlach nie szczędzi sobie gardła, jednak szkoda że zabrakło świniaków, ale decyzji takowej przy tak udanym albumie kwestionować nie będę. Raz jeszcze, kupować bo jest czego słuchać.