Permeated Records, album 2010
Tym razem Hiszpania i kolejny
intensywny napierdalacz z krainy Brutal Death Metalu. Zespołów z tego gatunku
ostatnimi laty namnożyło się sporo, lawina podonych wydawnictw zalewa nas ze
wszystkich zakątków świata, co nie moge ukryć zaciesza moją wredną michę.
Oczywiście, że zespół zespołowi nierówny, jednak z tej powodzi brutalnego gówna
należy wyłowić te orzeszki które nadają się do konsumpcji bez najmniejszego
bólu. Otóż, jednym z takich orzeszków jest Gory Delivery i ich debiutancki
krążek ‘Conceived To Prevail’, który to nie będę ukrywał porwał moje
zjełczało-brutalne serducho.
Trójka kolesi nagrała album
który spokojnie mógłby konkurować z mocą niejednego huraganu, a ciężarem z
10cio tonowym odważnikiem znanym z produkcji Monthy Pythona, hehe. Żarty na bok
i przechodzimy do kwintesencji czyli tego co oferuje nam trio z Kraju Basków.
Przede wszystkim ciężko jest tutaj mówić tylko i wyłącznie o Brutal Death
Metalu, takim stricte ponieważ mamy tutaj też sporo zwolnień idealnie
prezentujących styl Slamu, zagrywki niejednokrotnie pokazują kunszt i mogłyby
być ozdobą albumów klasycznego Heavy Metalu, niektóre z riffów trącą nawet
‘słodką’ melodyką jednak na tyle pokręconą, że daleko tutaj do skojarzeń z
Gothenburgiem, hehe. Całość kompozycji i ich poziom techniczny nie dotyczy
tylko i wyłącznie aranżacji w warstwie gitarowych połamańców, sekcja rytmiczna
nie wypada wcale gorzej. Bas, często wtórujacy i podbijający centrale oraz
werbel, pozostawiany na ułamki sekund by samemu zamykać poszczególne riffy,
pauzy i bridge są wręcz mistrzowskie a zgranie się na takim poziomie wymaga nie
lada umiejetności. Perkusja która może i do ultra ekstremalnych prędkości na
werblu się nie rozwija, to zdecydowanie trzyma całość nagrania w garści wiodąc
prym w dynamice i nadając kompletnego szaleństwa w utworach Hiszpanów. Tutaj
nie ma problemu by z pół blastu wpaść na pauzę, powrócić by po kilku sekundach
grać tempo punkowe i wracać po przejściu na średnie i ponownie wpaść na bujany
Slam z podwójna centralą by znów blastować podbijając tripletami itp itd.
Całości towarzyszy buczano wyrzygany growl na modłę amerykańskiego Disgorge,
będący dla jednych spełnieniem ku orgazmowi a dla inyych wiejący nudą i
monotonią. Kolejne wydawnictwo które wielokrotnie zapewniło mi zajebiście
spędzone 30 minut! Trzeba będzie pomyśleć nad wywiadem z tymi koleżkami, a jak!