No Label Records, album 2010
Venduzor pochodzi z
Indonezji, narodu stojącego Brutalnym Death Metalem i jednego z największych
potentatów jeśli chodzi o uprawę pieprzu i kakao w znaczeniu gospodarki
globalnej. Gdyby trochę pobawić się słowami, podciągnąć niektóre znaczenia dla
zabawy i połączyć wszystkie klocki w jedną układankę, okazałoby się że Indonezyjska scena odgórnie musi być
zdeprawowana i łomotać ile sił jedną z najbardziej ciężkich i chorych wersji
Death Metalu. Ale nie uprzedzajmy faktów i skupmy się na Venduzor i ich
debiutanckim albumie. Zadziwiający jest strasznie ubogi dorobek, ponieważ od
1994 roku chłopaki nagrali raptem dwa dema i właśnie ten krążek, ale co tam,
przechodzimy do zawartości ‘Covered by the Blood’.
Szczerze powiedziawszy
spodziewałem się blastów, oszałamiających temp które przelecą niczym tornado
przez Borneo , masy kiblowatych wokali i
techniki nad którą mój słuch zapanuje dopiero po n-tym przesłuchaniu.
Otrzymałem w zamian dość nudny materiał do którego uwierzcie próbowałem się
przekonać nie kierując się bynajmniej wspomnianymi oczekiwaniami o których
wspomniałem powyżej. Pomimo zachęcającej okładki, fajnych tytułów jak ‘Rotten
dead a nawet zamykającego album coveru Suffocation ‘Effigy of the Forgotten’
nie mogę, naprawdę nie mogę się przekonać do ich muzyki. A w czym tkwi problem?
Wydaje mi się, że przede wszystkim w przekazaniu pomysłów które są jakby nie
patrzeć dobre ale przekazane na sposób mierny, nużący i bardzo męczący. Co
jednak jest ciekawe, że te utwory o których mówię są nowymi propozycjami
zespołu, ponieważ od utworu nr 5 zaczyna się starszy materiał który gniecie
jaja. Owszem jest on nagrany w sposób dość niechlujny, ale dudniące basy,
bulgot wokali, dosłownie ściana opętanego dźwięku, po prostu masakra. Co tu
wiele mówić, wydaje mi się że materiał który miał wypaść bardziej dojrzale
niestety zawiódł, a zwykły napierdol z elementami Slam jak zawsze poczynił
spustoszenie i masakrę hehe.
Powiem w ten sposób, jeśli
ktoś nie ma nic przeciwko zaczynaniu słuchania materiału od utworu nr 5 (lub
wedle gustów mogą znaleźć się i tacy co bardziej skupią się na pierwszej części
nagrania) to materiał nawet nawet jest ok. Dla mnie to trochę mało, a mając w
pamięci ile zespół egzystuje już w podziemiu to tym bardziej to mało. Wiadomo,
kto chce niech ich sprawdza.