sobota, 31 grudnia 2011

Azarath ‘Blasphemer’s Maledictions’


Witching Hour Productions, album, 2011
Piąty album na który wiekszość czekała z niecierpliwością, ale i z niepewnością mając na uwadze zmianę za wokalami gdy na miejsce Bruna który odszedł z zespołu, posadę głównego bluźniercy obejmuje Necrosodom znany z Anima Damnata. Ta historia niczym nowym nie jest i nie ma takową być, ot wydawała się być dobrym preludium do najnowszego dzieła Azarath. Będąc pamiętnym niezbyt udanej próbki umiejętności czy też nowego oblicza zespołu na Ep’ce ‘Holy Possession’ było mi kurwa żal, że przypadkiem zespół który tak ceniłem i szanowałem zamieni się w jeden z wielu. Kolejna sprawa to fakt, że jakoś po premierze tego albumu unikałem tak długo jak tylko mogłem zakupu tej płyty, nie kwapiąc się nawet do sprawdzenia ich kawałków czy to na myspace czy innym serwisie, nie dowierzałem słowom samych twórców jak i czytanym recenzjom. W końcu na poznańskim koncercie pod koniec tego roku pośród wielu innych nabyłem ten krążek. Zacznę od samego wydania, ponieważ Witching Hour Prod odwaliło kawał nieprzeciętnej roboty wydając płytę w formacie Digi-book’a. Zajebiście dobrana kolorystyka idąca w kontraście z ciemnymi i oblanymi krwią zdjęciami zespołu i załączonymi obok lirykami do poszczególnych utworów. Nawet tytułowy utwór który początkowo kompletnie nie przypadł mi do gustu ze wspomnianej Ep’ki teraz rozpierdolił mnie kompletnie wraz z resztą kawałków które utrzymały sie w duchu tego co znaliśmy z poprzednich plwocin Azarath’a na pryszczatą gębę świętej Maryji. Owszem utwór ten troszeczkę odstaje od reszty za sprawą masy pingów w riffie przewodnim ale pośród reszty kompletnie mi to nie przeszkadza i już wiem, że zostałem opętany w pełni, tak jak chciał tego sam Diabeł. Album trwa ponad 45 minut ale muszę przyznać, że kompletnie nie czułem/czuję upływu tego czasu, misterium okazuje się już być ponadczasowe. Powiem w ten sposób, dzięki wokalom Necrosodoma, Azarath zyskuje więcej mocy z okolic Black Metalu, gdy sama muzyka pozostaje nadal bluźnierstwem i hołdem czarciej szkole Death Metalu właśnie z elementami Blacku. Może i jest bardziej nowocześnie, stęchliznę zastąpiła inna, skuteczniejsza trucizna jednak nikt, ale to absolutnie nikt mi nie wmówi że to już nie ten sam zespół. Zakończymy tradycyjnie: malkontentom chuj w dupe, a nam Rogi w górę!
6/6