piątek, 23 września 2011

Blasphemophagher 'Nuclear Empire of Apocalypse'


full-lenght, Nuclear War Now! Prod
2008
Włosi swoim debiutem jak wszyscy pamiętam zniszczyli w cholerę. Bluźnierstwo i nuklearna moc tego plugastwa nie pozostawia żadnych najmniejszych wątpliwości odnośnie wartości jakim hołduje ten nieświęty twór. 35 minut podstawowego materiału jakie zaserwowało trio z kraju słynącego bardziej z pizzy niż liczących się wulgarnych pomiotów kpiących z otaczającej nas rzeczywistości i nawołującej do totalnej zagłady i oddania hołdu Rogatemu który przygotowuje już legiony oczekujące na start atomowej orgii. Zacznijmy od analizy struktur utworów które pomimo swej ‘toporności’ old schoolowej prą naprzód niczym dobrze zaplanowana ofensywa, niczym wirus rozprzestrzeniający sie w ciele ofiary z prędkością sekund zabijający organizm poprzez zakrzepnięcie całkowite krwi w płucach czy mózgu. Mimo prostych riffów, niewybrednej sekcji rytmicznej i ogólnie to ujmując utworów które moga się kojarzyć z dokonanimi tytanów poprzedniej dekady, tyle że podkręconych na nuklearne tempo. Wyrzygane spazmy przez wokalistę robia naprawdę wrażenie, a jego głos bedący połączeniem alkoholowego zniszczenia oraz uniesionej pięści wymierzonej w ryja nazareńczyka jest niezaprzeczalnym atutem ‘Nuclear Empire of Apocalypse’. Album aż miota sie w konwulsjach minionej epoki, gdzie czystość brzmienia była kpiną, a moc tkwiąca w brudzie kwintesencją i wyznacznikiem piekielności danej hordy. Mam tylko nadzieję, że włosi będą kontynuować krucjatę i jak tylko wpadnie mi w łapska ich kolejne wydawnictwo to opiszę, ale na to muszę być pieniążki hehe.
6/6