wtorek, 25 czerwca 2013

Pestifer ‘Age Of Disgrace’





















Ultimhate Records, album 2010

Belgowie jakiś czas temu nagrali swój debiutancki krążek i wypuścili go nakładem mało znanej a na dodatek już nie istniejącego labela krajan Ultimhate Records. Trudno, posypało się i widać wytwórnia chyba źle dobierała zespoły, bo z tego co widziałem to takie wciąganie pod swoje skrzydła wszystkiego od dupowatego jakiegoś Heavy po Brutal Death Metal. Ale ja nie o nich, otóż, Pestifer nagrał naprawdę solidny album który można ze spokojem polecić fanom Progresywnego Death Metalu z naciskiem na takie inspiracje jak Death, Atheist czy nawet Nocturnus pomijając u tych ostatnich wszechobecne klawisze których tu na szczęście nie ma.
11 utworów z którego pierwszy to intro trwające około minuty zamyka się na całość materiału w granicach 43 minut i muszę przyznać, że jest tu czego słuchać i wyławiać smaczki. Zacznijmy od stwierdzenia oczywistego faktu, że muzycy są cholernie utalentowani, wiedzą i znają swoje instrumenty na wylot i podejrzewam, że tworzenie takiej muzyki to dla nich czysta zabawa dźwiękiem oraz niekłamana przyjemność. Materiał jest ambitny, bardzo ambitny i poniekąd wykraczający poza struktury kompozycyjne i zamysł stylistyki Death Metalowej. Dodatkowo należy wspomnieć, że prócz skomplikowania aranżacji, ‘Age Of Disgrace’ jest także albumem bardzo melodyjnym. Melodie, gwoli wyjaśnienia, są strasznie zawiłe, to tak jakby zestawić ‘jazzujący’ Atheist przy ostatniej płycie Death i podkręcić gitarzystów wraz z  basistą kreskami amfy i pozostawić ich w tym kompozycyjnym szale. Sola gitarowe które są bardzo często używane również potężnie wykorzystują z siłą burzy majestat umiejętności gitarzystów, pełen podziw dla tego co się na płycie wyrabia. Linia rytmiczna perkusji również nie należy do tych co blastują na okrągło i szczerze jest to kolejny mocny punkt Belgów. Brak monotonii akurat w tym odłamie Death Metalu, brak przekombinowania graniczący w następstwie z asłuchalnością a co za tym idzie z miałkością i nudną muzyką, są zajebistymi atutami tego krążka. Na koniec jak to jakoś ostatnio wychodzi zostawiłem ponownie do opisania wokale, które w swojej barwie growli pasują bardzo spójnie do muzyki, nie są w żaden sposób gutturalami czy innym rodzajem mrocznych pomruków odbytnicy będącej na spaźmie sraczki stulecia. Nie, Belgowie od samego początku wiedzieli co chcą osiągnąć z ‘Age Of Disgust’ i założenie się udało a mi pozostaje bić brawa oraz oczekiwać kolejnego kroku z ich strony, bo w sumie już by wypadało.