Lacerated Enemy Records, album 2007
Jakiś czas temu zasłuchiwałem się w brutalnej nawałnicy dźwięków amerykańskiego Condemned, którego szeregi zasila nie kto inny jak pan Angel Ochoa, wyróżniający się autentycznie najniższym bulgotem, bez żadnej ściemy przesterów czy innych efektów ‘specjalnych’. O ile dobrze pamiętam, w roku 2011 nagrany został następca ‘Desecrate the Vile’ który to dumnie stoi na mojej półce i czeka, bym skrobnął kilka słów również na jego temat. Condemned to czystej maści Brutal Death Metal; można powiedzieć, ze stanowi on mieszankę masakry prezentowanej przez amerykański Disgorge choćby z wytworami Cephalotripsy, w którym Ochoa udziela się także, wydając z siebie często niekontrolowane dźwięki. Jeśli chodzi o okładkę omawianego albumu, to moim skromnym zdaniem jest ona jedną z lepszych w tym gatunku; nawiązuje ona do estetyki old schoolowej, podobnie jak wczesne pozycje z Florydy z lat 90tych. Gratulować! Jednak to nie koniec pochwał pod adresem ‘Desecrate The Vile’; owa muzyka daje ostro wpierdol konkretnym brzmieniem i brutalnością blastów, choć pojawiają się tu także zwolnienia. Wszyscy to znają, lecz nie każdy lubuje się w takim graniu; ja natomiast czerpię z owego materiału sporo radochy. Istotna jest tu intensywność wydawnictwa, bezlitośnie maltretującego słuchacza trochę ponad dwuminutowymi utworami, siejącymi pierdolone zniszczenie i wciskającymi w glebę jak mało co. Do tego dochodzi sama technika wykonania (pojawiają się m. in. elementy Slamu); wystarczy wsłuchać się w partie perkusji i od razu wiadomo w czym rzecz (że nie wspomnę o zagmatwanych riffach). Kolejna sprawa dotyczy kwestii wokalno – lirycznej; teksty Condemned nie są nafaszerowane maksymalnie wielką ilością medycznej terminologii, jak to czasem bywa u innych, lecz stanowią opowieści o cierpieniu, zagładzie, okaleczaniu ciała, wszakże bez zbędnych rewelacji. Pomimo, że album kończy utwór będący swoistym jedenastominutowym dziwolągiem, z czego dziewięć minut stanowi pewne wariactwo zmutowanych dźwięków rodem z Dark Ambientu, to nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń względem ‘Desecrate the Vile’. Zajebista rzecz!
6/6