poniedziałek, 5 marca 2012

Vomitory ‘Carnage Euphoria’

Metal Blade Records, album 2009

Wstaję – Vomitory, po pracy – Vomitory, wyjście na zakupy – Vomitory, przed snem – Vomitory, recenzje – no też Vomitory! Jasna cholera, przecież to totalne szaleństwo, ubezwłasnowolnienie, makabra i uzależnienie! Ale co mam począć kiedy materiały powższego zespołu są tak mordercze, tak perfekcyjnie trafiające w moje gusta? Prawda taka, że Szwedzi nie dostają oklasków za nic, a motywacja do by trwać w Death Metalu i nadal robić swoje od ’89 wymaga już choćby szacunku. Wiem, teraz każdy undergroundowy znawca zacznie kręcić nosem, że przecież oni są w Metal Blade Records, że to już zespół mainstreamowy itp. Szczerze, to mam takie narzekania w dupie, bo do sprzedajności i medialnych zachowań niczym bułgarskie kurwy przy naszych ślicznych szosach im daleko, a właściwie to nie ma tutaj nawet tego samego punktu zaczepienia. A wspomniane kurwy to wiadomo – Behemoth, Vader, Children of Bodom itp – czyli dziecinada w pigułce. Jak widać na przykładzie Vomitory, można być w dużej wytwórni, grać swoje i nie sprzedawać dupy bez pogoni za kasą, ale kilka podobnych przykładów w historii muzyki ekstremalnej już odnotowano, problem leży raczej w selekcji tego co trendy kids słuchają... Wracając do Szwedów, bo znów mnie poniosło na rzecz kondycji szeroko pojętego Metalu... A więc siódmy album to ponownie uderzenie w sedno sprawy, pieprzony Metal z krwi i kości. Ponownie ‘Carnage Euphoria’ jest wypadkową przebojowości i patentów pełnych jadu, a całość mozna podsumować tym co zawarte w tytule krążka, czyli euforyczną rzezią. Od blastów, poprzez średnie tempa, do wolniejszych partii, a każdy utwór to osobny rozdział ciężaru i agresji, a nad tym wszystkim wisi ‘klątwa’ niesamowitej wręcz przyswajalności materiału. Album do piwa, do moshingu i do słuchania i rozdrabniania go na najmniejsze szczegóły, by za każdym razem wychwytywać te ukryte smaczki. Doświadczymy także wielu przejść, pauz... Dla mnie ponownie rewelacja i kolejny dowód na to, że aby zabrzmieć brutalnie wcale nie trzeba kombinować niewiadomo czego. Rytmika w połączeniu z zabójczą melodyką po prostu pozamiatała mnie doszczętnie, a lepszego przykładu na granie prostego Death Metalu z takim rozmachem chyba moim mili nie znajdziemy. Tak więc, kupować.
6/6