niedziela, 17 marca 2013

Defeated Sanity ‘Passages Into Deformity’























Willowtip, album 2013

Na początku lutego ukazał się kolejny album który można już zapisać w historii Brutalnego Death Metalu jako istną masakrę. To co Niemcy zrobili na swoim czwartym albumie jest szalenie bogatym kompozycyjnie materiałem, który pomimo swej intensywności i zawiłości oraz wymogu skupienia uwagi słuchacza co się dzieje w trakcie 37miu minut trwania materiału, jest bardzo spójnym i cholernie inteligentnym graniem wbrew pozorom tego jaki hałas a nawet momentami zdawało by się improwizację techniczną możemy usłyszeć. ‘Passages Into Deformity’ udowadnia, że wciąż przed nami lata świetności muzyki ekstremalnej, a jest jeszcze wiele do pokazania i odkrycia, ale przejdźmy do konkretów poniżej.
Ostatni album jak do tej pory Defeated Sanity (cholera, nazwa zespołu pasuje wręcz idealnie pod stylistykę i to co tworzą, bo jest to tak rozwalająca muzyka, że z Rozsądkiem nie ma za wiele wspólnego hehe) pokazał kolejny krok naprzód w utworach Niemców i tego w jaki sposób postrzegają swój kompozycyjny rozmach. Nie da się ukryć, że forma Brutal Death Metalu ukazana na ‘Passages Into Deformity’ to już nie tylko czystej maści ‘pokręcony’ Death Metal, ale cholerna pieprzona wirtuozja, często zahaczające o Jazz. Oni nie boją się wykorzystać załamań temp, które czasem brzmią jakby nie potrafili się zgrać lub takiego nawału dźwięków, że łeb aż kipi próbując ogarnąć chociaż część tego co słyszy. Do tego bajeczne solówki i niech mi ktoś powie gdzie w takiej stylistyce jaką znamy np z albumów amerykańskiego Disgorge wcisnąć sola gitarowe? Niemożliwe? No to brać się za Niemców i to już! Zostają tu także wykorzystane spore ilości partii zwolnień Slam’owych jednak nie jest to regułą (na tym albumie nie ma reguł skoro juz o tym mowa) by każdy z utworów posiadał obowiązkowego breakdown’a czy choćby kilka przejść w wolną rytmikę. Oprócz wychwalania aranży gitarowych należy wspomnieć też o niesamowitości pracy jaką wkłada tu sekcja rytmiczna w pełen obraz płyty. Polot, przekrój całokształtu i nazwijmy to górnolotnie, po prostu umiejętności są tutaj kluczem do tak skomasowanej brutalności! Nad wszystkim, niczym wspólny mianownik do ów choróbska, panuje wokal, niski growl który wprawia w pożądaną monotonię, że dosłownie nie można się od nagrania oderwać.
Niemcy kolejny raz udowodnili, że są w formie o jakiej wielu może im pozazdrościć. Tak więc podsumowując powyższe wypociny, próbę opisania majstersztyku ‘Passages Into Deformity’ mogę tylko dodać, dodatkowym atutem jest okładka autorstwa T.Egawy która po prostu zabija, a dla tych co lubią pooglądać wywiady, popatrzeć jak chłopaki nagrywali ów album została załączona płytka dvd właśnie z takim materiałem.