Pathologically Explicit
Records, album 2012
Tak więc po 15stu latach
istnienia doczekaliśmy się drugiego albumu Hiszpanów, który w porównaniu do
debiutanckiego longa jest cholernie dojrzałym wydawnictwem. Gdy dostałem ten
krążek od chłopaków ciężko było mi się zabrać za to by sklecić kilka zdań o nim
na komputerze, bowiem wiadomo, że łatwiej jest machać łbem i radować się z tak
zajebistego albumu niż przynudzać się w tzw. intelektualną paplaninę ‘niby
eksperta’ hehe. Otóż, krążek ten od około tygodnia towarzyszy mi dzień w dzień
w drodze do pracy gdzie celowo spowalniam kroku nawet ryzykując spóźnienie, a
to po by móc jeszcze cholera kilka wzorcowych riffów usłyszeć które pięknie
rozpieprzą mi czaszkę zanim wkroczę w burdel zwany pracą.
Tak jak debiut można śmiało
nazwać raptem przyzwoitym materiałem w poletku Death Metalu tak dwójeczka
Galicjan jest czymś czego nawet zespoły mainstreamu by się w życiu nie
powstydziły, a mogą nawet i pozazdrościć. Scent Of Death prezentuje miksturę
technicznego Death Metalu gdzie moc riffów rodem z Florydy przeplata się z
Europejskim graniem blastów. Na ‘Of Martyrs Agony’s And Hate’ odnajdziemy bez
problemu echa takich zespołów jak weterani z Suffocation, Hate Eternal,
dusznego klimatu Immolation oraz rzeźnickiego katowania rodem Severe Torture.
Wrzućcie całość ów wariancji do jednej maszynki na surowe mięso, dorzućcie
wyszukane pełne harmonii i pięknej melodyki solówek, całą tonę polotu w
płynności kompozycji i pomimo braku nacisku na niski ton brzmienia gitar,
cholernego ciężaru aranży, w szczególności wolniejszych utworów jak ‘Ego et
Provoco’. Większość materiału zawartego ‘Of Martyrs Agony’s And Hate’ oscyluje w
szybkich blastujących partiach, technika dominuje w każdym pojedynczym takcie
albumu jednak jest na tyle podana w dostępny sposób, że kompletnie nie ma tutaj
mowy o stawaniu na głowie dupą w bok by zrozumieć co się tu dzieje; nie oznacza
to, że Hiszpanie poszli na łatwiznę by zdobyć grono odbiorców którzy nie maja
pojęcia o muzyce, o nie! Idealny sposób na znalezienie balansu pomiędzy
przepaścią przekombinowania i nudy w gonitwie na riffach a twardym stąpaniem po
gruncie z kurewsko mocnym materiałem który wg mnie powinien zdobyć rzesze
maniaków pełnych oddania kunsztowi tych dźwięków. Na koniec dodam, że zabieg
wysunięcia wokali na przody wraz z centralkami dał piorunujące wrażenie, album
zyskuje dodatkowego ‘kopa’ i wali po mordzie z siłą niszczycielskiego tsunami.
Scent Of Death nagrał bardzo
dobry album, który jeśli ich rodacy z Pathologically Explicit Records wypromują
należycie to o zespole będzie można jeszcze sporo dobrego usłyszeć. Póki co z
mojej strony najwyższa rekomendacja dla tych którzy kochają technikę, ciężar i
brutalną nawałnicę dźwięków połączoną z zajebistymi gitarowymi solówkami,
growlami i krzykami. Życzę chłopakom jak najlepiej, niebawem wywiad, a teraz
przysłowiowe ‘amen’ i wciskam ponownie ‘Play’.