sobota, 17 listopada 2012

Venduzor ‘Covered By The Blood’





















No Label Records, album 2010

Venduzor pochodzi z Indonezji, narodu stojącego Brutalnym Death Metalem i jednego z największych potentatów jeśli chodzi o uprawę pieprzu i kakao w znaczeniu gospodarki globalnej. Gdyby trochę pobawić się słowami, podciągnąć niektóre znaczenia dla zabawy i połączyć wszystkie klocki w jedną układankę, okazałoby się że  Indonezyjska scena odgórnie musi być zdeprawowana i łomotać ile sił jedną z najbardziej ciężkich i chorych wersji Death Metalu. Ale nie uprzedzajmy faktów i skupmy się na Venduzor i ich debiutanckim albumie. Zadziwiający jest strasznie ubogi dorobek, ponieważ od 1994 roku chłopaki nagrali raptem dwa dema i właśnie ten krążek, ale co tam, przechodzimy do zawartości ‘Covered by the Blood’.
Szczerze powiedziawszy spodziewałem się blastów, oszałamiających temp które przelecą niczym tornado przez Borneo, masy kiblowatych wokali i techniki nad którą mój słuch zapanuje dopiero po n-tym przesłuchaniu. Otrzymałem w zamian dość nudny materiał do którego uwierzcie próbowałem się przekonać nie kierując się bynajmniej wspomnianymi oczekiwaniami o których wspomniałem powyżej. Pomimo zachęcającej okładki, fajnych tytułów jak ‘Rotten dead a nawet zamykającego album coveru Suffocation ‘Effigy of the Forgotten’ nie mogę, naprawdę nie mogę się przekonać do ich muzyki. A w czym tkwi problem? Wydaje mi się, że przede wszystkim w przekazaniu pomysłów które są jakby nie patrzeć dobre ale przekazane na sposób mierny, nużący i bardzo męczący. Co jednak jest ciekawe, że te utwory o których mówię są nowymi propozycjami zespołu, ponieważ od utworu nr 5 zaczyna się starszy materiał który gniecie jaja. Owszem jest on nagrany w sposób dość niechlujny, ale dudniące basy, bulgot wokali, dosłownie ściana opętanego dźwięku, po prostu masakra. Co tu wiele mówić, wydaje mi się że materiał który miał wypaść bardziej dojrzale niestety zawiódł, a zwykły napierdol z elementami Slam jak zawsze poczynił spustoszenie i masakrę hehe.
Powiem w ten sposób, jeśli ktoś nie ma nic przeciwko zaczynaniu słuchania materiału od utworu nr 5 (lub wedle gustów mogą znaleźć się i tacy co bardziej skupią się na pierwszej części nagrania) to materiał nawet nawet jest ok. Dla mnie to trochę mało, a mając w pamięci ile zespół egzystuje już w podziemiu to tym bardziej to mało. Wiadomo, kto chce niech ich sprawdza.