środa, 5 października 2011

Drawn And Quartered ‘Merciless Hammer of Lucifer’


full-lenght, Moribund Rec
2007
Dla takich (i nie tylko hehe) albumów warto żyć w tym cholernym padole ziemskim. To już piąty i jak do tej pory ostatni album amerykanów, którzy kultywując stan nieświętości Immolation zatrzymali się w okolicy 2000 roku kiedy to powstał ‘Close To A World Beyond’. Nie mam zamiaru tutaj w żaden krytykować obranej ścieżki Drawn And Quartered w szczególności, że to co robią jest naprawdę na fantastycznym poziomie i mimo zbieżności punktu wyjścia to nie można o nich mówić w kategorii ślepego naśladowcy. Zacznijmy jednak kolejno, rozkładając struktury instrumentów na pomniejsze elementy. Perkusja i bas -> tutaj jest jaby najmniej składowych które możnaby odnieść do Immolation i obiecuję już skończyć z tym porównaniem. Co do aranżacji sekcji rytmicznej nie jest ona za bardzo skomplikowana, daleka jednak od minimalizmu. Zmiany temp przychodzą w systematyce, brakuje impulsywności a co za tym idzie w parze także żywiołu; pewne jest natomiast że amerykanie ze swoim niskim old schoolowym trochę brzęczącym brzmieniem idealnie wpasowali właśnie taką metodę struktur. Riffy gitarowe to już swoisty taniec śmierci gdzie każdy dźwięk wybrzmiewa ku chwale Rogatego, a Piekło raduje się salwami wypieprzanej siarki z czeluści swoich studzien. Dodam, że tak kąśliwych i jadowitych pod tym względem 9-ciu utworów nie słyszałem właśnie od czasu ‘Close To A World Beyond’, tak więc dalsza rekomendacja zbędna. Wokale Herb’a Burke są także kwintesencją ku odczuwaniu majestatu Zła, ponieważ oprócz generowania wręcz namacalnej surowej energii przemyca on również dużą dozę nienawiści oraz czci która jawi się nam tutaj z niespotykanym majestatem.
‘Merciless Hammer of Lucifer’ jest naprawdę bezlitosnym arcydziełem (zresztą nie przypominam sobie choćby przeciętnego albumu tej hordy) oraz totalnym musem do posiadania w swojej kolekcji na półce. To co Drawn And Quartered zaproponował nie jest niczym odkrywczym, ale zrobionym w tak przekonujący sposób, że nie wątpię o prawdziwym przesłaniu piątego opusu ów ekipy. Pozerom by to nie wyszło, a tak mamy wspaniały hymn ku Ciemności! Hail the Darkness!
6/6