niedziela, 6 listopada 2011

69 Squad / Red Hot Piggy Pussies / Enjoy My Bitch ‘3way split’


Split, Diablos-12 Rec. / 666 Records
2009
Całe to świństwo pochodzi z Meksyku czyli trza zakupić taco, fajerwerki i jazda z Porn Cyber Grindem! Muzyka ta ma w sumie tyle wspólnego z metalem co można tu mówic o wykorzystaniu gitar w prosty sposób no i kiblowatych wokali. Całość byłaby o wiele bardziej zjadliwa gdyby nie te spierdolone intra w języku hiszpańskim czy pies wie jeszcze jakim, bo ile można słuchać stękania spuszczającego się dziada czy laski udającej orgazm w tak uczuciowy sposób niczym z wenezuelskiej telenoweli. Pomijając intra które są obecne przed każdym kawałkiem to nawet jest to znośne o ile ktoś lubi taką muzykę (o ile można mówić o takowej w przypadku tego zjawiska).  69 Squad i ich 13 utworów to wnioskując z dźwięków i inter typowy Porn Grind z elementami Gore, a mówię że wnioskując, ponieważ nieznajomość tytułów w ich języku za wyjątkiem ‘Anal Addiction’ i kilku innych jak ‘Dildo Generation’ nie pozostawia złudzeń. Oprócz przepięknej wkładki z posiekaną laseczka z kreskówek Mangi mamy tutaj krótkie utwory ni to dynamiczne ni to ciężkie... Po prostu granie dla grania i szokowanie się wzajemnie w zamkniętym kółku wzajemnej adoracji, bo fani Madonny po to nie sięgną z braku dostępu w sklepach w których okładke i tak by ocenzurowano, a przeciętny fan metalu da sobie spokój z takim hałasem. Tak więc moi drodzy nie wiem co ze mną jest nie tak, ale ja miewam potrzebe obcowania z tą dewiacją hehe. Wracając do 69 Squad to grają sobie swój nijaki Grind który jest dość słabiutki i dla przykładu nawet nie upada w pobliżu takich tworów jak Last Days Of Humanity czy Jig-Ai lub Ahumado Grajuno. Kolejny montuje się P.H.P.P. który jest już totalnie popierdolonym przestrojonym tworem parającym się Cyber Grindem w jego najbardziej elektronicznej wersji. Gitar prawie tu nie uświadczymy, wszystko opiera się na samplach i muzie przypominającej zboczoną i prymitywną wersję Prodigy z totalnymi bulgotami z kibla zamiast wokali. To też jest do przeżycia w szczególności jeśli ktoś nie miał okazji słuchać takich ‘cudów’, to można sięgnąć w ramach własnej edukacji hehe. Ostatni jest Enjoy My Bitch który wreszcie niesie ze sobą angielskie intra z pornosów które od razy wywołują uśmiech, bo dialogi na zasadzie ‘how are you – good – great, open your mouth’ rozbrajają realizmem nawet nabradziej zagorzałych fanatyków porno. Muzycznie tutaj jest najlepiej bo oprócz fajnego skocznego grania sa i sample i ogólnie robi się z tego taki finalny piknik porno county. Sumując całość, to jeśli jesteś fanatykiem takiego grania to ten split z pewnością jest dla ciebie i przyniesie ci masę frajdy tudzież z fiutem w ręce albo dildem w pipce. Innym radzę omijać, a przygodę z Grindem zaczynać od bardziej ‘zjadliwych’ rzeczy.
2,5/6