piątek, 18 listopada 2011

Malodorous ‘Aramanthine Redolence’


full-lenght, Amputated Vein Rec
2007
Oto wynik współpracy dwóch chorych umysłów o zapędach dążących ku wdrożeniu w rzeczywistość maksymalnej brutalności i choroby. Dwóch maniaków dogaduje sie przez internet tworząc i nagrywając właśnie w taki sposób muzyke na ‘Aramanthine Redolence’, który jak sami twierdzą jest albumem o jednej myśli przewodniej której do dziś nie potrafię odgadnąć. Teksty opierają się w dużej mierze na sloganach, ohydnych czasownikach i rzeczownikach ale jakiejś większej myśli za tym nie ma. Jednak, jak wiadomo, Brutal Death Slam nie jest muzyką której słucha się dla tekstów i nawet najprostsze frazy określające brutalne czyny i zachowania są jak najbardziej na miejscu. Muzyka sama w sobie to 11-ście utworów z których 3 są instrumentalnymi przerywnikami, choć i amerykańce kilka interek wrzucili też między a i w środek poszczególnych komozycji. Utwory sprowadzają się do stylistyki jaką bardzo dobrze znamy z debiutu Devourment, ale gdyby poprzestać na tym porównaniu, to muszę przyznać, że byłbym nieszczery. Malodorous dorzuca od siebie w szczególności nowych pomysłów w rozwiązaniach breakdown’ów które to już w obecnych czasach są wykorzystywane nagminnie. Mowa tutaj o potężnych zwolnieniach z ultra nisko pulsującym basem na początku walca, czyli jak mówiłem nic nowego obecnie, ale w 2007 było to nawet i swego rodzaju novum. Album nagrano także bez żywej perkusji czego nie jestem zwolennikiem, jednak na ‘Aramanthine Redolence’ nie jest to w żaden sposób rażące, wręcz rzekłbym że sample wykorzystane w automacie pasuja idealnie, a podwójna centralka całkiem miło wywraca nam flaki hehe. Całkiem niezły patent zrobiono też z wokalami które nie zagłuszają kompozycji jak to się ma w wielu kapelach tego nurtu, a brzmienie współgra idealnie ze świniakami podkręcając jeszcze bardziej niski strój zespołu.
Sumując po krótce, album jak najbardziej dla dewiantów pałających żądzą dźwiękowej choroby, bulgotów i napierdolu. Tym którzy cenią sobie wyższe idee, niż tylko opowieści o autopsji radzę omijać ten twór. Finalne słowo brzmi: z dystansem do treści a muzycznie jak najbardziej na ‘tak’.
4,5/6