Ablaze Productions, album
2010
Tym razem przenosimy się do
Brazylii gdzie kraj ten nie tylko Krisiun’em stoi hehe. O tym państwie można
wiele mówić odnośnie Death Metalu, jak i też przypadkach porządnych kapel Black
Metalowych siedzących głęboko w podziemiu jak Blasphemical Procreation czy
Pactum. Mniejsza jednak o wymienianie przykładów, skupmy się na tym co oferują
bluźniercy z Evil Entourage, bo nie będę ukrywał, że ich Death Metal jest
jednym słowem zajebisty, zakurwisty i ogólnie wypierdolił mnie z kapci hehe. Ci
faceci naprawdę wiedzą jak nagrać rasowy krążek, który jest oparty w 100% na
tradycyjnym łupaniu od zarania gatunku, ulepszony o początki jakie znamy z
Florydy z lat ‘90tych. Znajdziecie tutaj dużo rytmiki, zwolnień jak i szbkich
blastowanych temp, sporo melodyki, techniki
oraz totalnie wpasowanych solosów gitarowych. Perkusja, mimo sporej
dawki urozmaicenia i mieszania, nie stanowi osobnej historyjki i popisów
technicznych, nie jest również monotonną gonitwą werbla z podwójną centralką.
Otóż aranże tego instrumentu budują elementarne warunki pod motorykę
‘Desecrators’ niosąc ze sobą bardzo przemyślane utwory, które jak sądzę
najbardziej wybrednego mianiaka takiej muzy w dużym stopniu zachwycą. Dużym
plusem są też wokale, a raczej barwa growlu naszego krzykacza. Nisko, ale
wyjątkowo zrozumiale i to stanowi spory plus. Wystarczy raz zaznajomić się z
tekstem, wrzucić cd do dyskmana i na spacerze drzeć ryja co popadnie hehe.
Sumując ostatni jak do tej
pory i drugi zarazem album brazylijczyków przynosi nam może nie niespodziankę,
bo zawartość ‘Desecrators’ nie jest żadną nowością, ale jednak jest na tyle,
kurwa, konkretna, że przechodzić obojętnie i ignorować Evil Entourage jest
wręcz szczytem bezczelności. A więc szukajcie ich na myspace, piszcie do nich a
dostaniecie z pewnością po śmiesznej cenie ‘Desecrators’.