niedziela, 24 czerwca 2012

Fumes Of Decay ‘Devouring The Excavated’






















Sevared Records, album 2011

Tym razem wycieczka do Holandii i spotkanie z brutalizatorami z Fumes Of Decay. W zeszłym roku ukazał się ich debiutancki album nakładem Sevared Records, skojarzenia ze stylistyką wykonywaną przez tych niesfornych chłopców ze względu na powiązania z taką a nie inną wytwórnią są jak najbardziej na miejscu hehe. Tak tak moi mili, napierdalamy od pierwszej sekundy albumu, rzygamy w wiadro zawieszone na statywie od mikrofonu i robimy w też pożywnej papce bulgoty by następnie zajechać świniakiem na potwierdzenie, że papu jest ok. A tak już bez żartów mówiąc, to Fumes Of Decay prezentuje Brutal Death Metal, którego moc leży szybkich blastowanych tempach które zjeżdżają w wolne niosąc niesamowitą potęgę dolnych dźwięków podbitych idealnie pracą basu i podwójnej stopy. Całkiem nieźle wypadają też pingi na wiosłach właśnie gdy w tle leci podwójna stopa, a zostały zastosowane na końcu riffu tłumionego, pojedyńczo czy podwójnie. 25 minut totalnej masakry z kilkoma miejscami na wytchnienie, ot co. Kompozycje wioseł skupiają się na pojedyńczych smaczkach jak właśnie wspomniane pingi, większość albumu stanowi porywająca rytmika wymieniana naprzemiennie z szybkimi umiarkowanie technicznymi riffami i troche bardziej zakręconymi, które nadają jeszcze większego poczucia pierdolonej choroby ‘Devouring The Excavated’. Wokale jakie przewijają się na debiutanckim krążku tych zdeprawowanych młodzian sa bardzo niskimi growlami, na wpół niskimi pomrukami, i tak jak wspomniałem są i świniaki. Całkiem ciekawy album, bardzo dynamiczny i szybko, nawet trochę za szybko kończący się ale skoro średnia długości utworu wynosi 2,5 minuty to czemu się tu dziwić? Od siebie dodaje ponownie tyle, że naprawdę kawał dobrej roboty, a Sevared jak to Sevared... znów mieli czuja (choć kilka wpadek mieli, oj mieli).