War Anthem Records, album
2011
Szósty to już album Niemców w
służbie Death Metalu, kwartetu jak często określanego przydomkiem ‘Vader
wanna-be’. Coś w tym prawdy jest, ponieważ struktury utworów są łudząco podobne
do najlepszych momentów początkowej działalności Polaków, gdy jeszcze nie był
to biznes tylko młodzieńczy zapał i pasja. Ale my tu pitu pitu o biznesach, a
‘Necromantaeon’ czeka niecierpliwie na opisanie. A więc Death Metal moi mili,
bardzo dobrze zagrany, nie ma uchybień i nawet na najwolniejszych partiach
Purgatory nie przynudza, a wręcz dogniata w glebę mocą gitar i udanych wokali.
Szczerze powiedziawszy album ten zdobyłem dość niedawno, a mając w pamięci dość
przeciętny występ tej ekipy w Poznaniu tego roku, album przeleżał trochę w
stercie zdobyczy. Niemniej jednak nastała chwila przesłuchania i ku mojemy
zaskoczeniu antypatia przerodziła się w totalny support dla tego zespołu. Owszem
pierwsze albumu siadały o ile pamiętam z kulawym i topornym brzmieniem, potem
dalsza kariera Niemców przeszła mi bokiem, aż do szóstego, obecnego albumu. Tak
jak wspomniałem na początku, album naszpikowany jest w całości tym co robił na
początku swej drogi Vader, ale jest i wiele momentów które dalece wykraczają
poza te szablony. Niektóre z patentów mogą się bezsprzecznie kojarzyc z
energicznym Thrashem na tle którego są wplecione Death Metalowe krzyki i
growle. Dużo umiarkowanych temp z dominującą podwójną centralką, która to
idealnie wspiera dynamikę kompozycji, powodujac, że o Niemcach można śmiało
rzec, że napierdalają aż miło, hehe. Muzyka zawarta na ‘Necromantaeon’ to po
prostu klasyczny Death Metal jaki gra się od lat, bez popisów technicznych, z
prostymi riffami gitarowymi i sekcją rytmiczną wspomagającą wiosła i
napedzającą siłę tej płyty. Co tu wiele by nie pieprzyć, album wart
niejednokrotnego posłuchania, ale tak jak zawsze decyzja należy do was.