niedziela, 24 czerwca 2012

Visceral Disgorge ‘Ingesting Putridity’





















Amputated Vein Records, album 2011

Ani to demosa ani choćby splitu, jak to tak? Bezczelne dziady z tych grajków z Visceral Disgorge, nagrają sobie mateksa na który wchodzi 9 kawałków i od razu walą o wydanie do Japońców z Amputated Vein... Chamidła! A co robią na dodatek jeszcze większe chamy z AVR? No wydają to ścierwo zatęchłe, zaropiałą padlinę i śmią to jeszcze rozprowadzać po globie deprawując niczego się niespodziewające umysły niewinnych ludzi. I, kurwa mać, chwała im za to! Teraz już całkiem poważnie; widząc okładkę nazwy utworów i albumu sądziłem, że dostanę kolejnego nudzącego Slama, który na szybko wydany, bo w modzie, będzie pusty niczym butla po 10tym browarze. A tutaj niespodzianka, bo nie dość, że muzyka prezentowana przez Amerykanów na debiucie jest cholernie chwytliwa, interesująca, to na dodatek ich połączenie Burtal Death Metalu ze Slamem po prostu, kurwa, niszczy! Pomijam fakt, że w jakiś niezrozumiały sposób Slam partie wypadają tutaj nad wyraz konkretnie, nie ma się konkretnie do czego przyczepić, a wspomniana chwytliwość po prostu wprawia w stan bujania i machania łbem, to tym bardziej partie te gniotą ciężarem brzmienia. Otóż to, oprócz właśnie rozwalającej rytmiki, właśnie ciężar kompozycji przyprawia od wywracanie się flaków. Pora wspomnieć też co nieco o technicznych partiach części Brutal Death naszej opowiastki. Ten rozdział ‘Ingesting Putridity’ stanowi może jakieś 35-40% całości kompozycji, ponieważ album jednak w wiekszej mierze skupia się na rytmicznych partiach i breakdownach wiadomo czego. Jednakże Amerykanie nie odpuścili też w łamańcach i faktycznie dalekie to od Enmity i czy Deeds Of Flesh, jednak są przebłyski które śmiało można podciągnąć po tą szufladkę. I tutaj jakoby docieramy do sedna, ponieważ połączenie ów dwóch stylistyk nie jawi się nam wyłącznie na ich przeplataniu, które występuje swoją drogą, ale można wychwycić też zabiegi, że jest jeden patent Slamu który po jednym powtórzeniu przechodzi w miły blaścik i odwrotnie. Tak więc mimo wszystko dzieje się tu sporo, a jednocześnie jest przy czym włączyć sobie stan bujanki, hehe. Polecam również przestudiowanie sobie tekstów, są frangmenty gdzie można pobeczeć się ze śmiechu. Było juz o wszystkim? Aaaaaa, wokale, no tak. Nisko, bucząco i czasem kiblowato, to powinno wystarczyć. Jednym pieprzonym słowem, polecam!