Cudgel
full-lenght, 2000
Tak wiem, zespół juz nie istnieje od dłuższego czasu i jaki jest sens recenzowania albumu który i tak każdy szanujący się heretyk zna, a po drugie przecież i tak w żaden sposób nie pomoże to zespołowi. Po części nie trudno się z tym nie zgodzić, jednak jako, że ostatnimi czasy coraz częściej przypominam sobie zapomniane już albumy na których grubo zalega kurz, to postanowiłem z tej racji napisać kilka słów o ostatnim albumie tej polskiej hordy. Bart, Baal, Les -> po dzień dzisiejszy te ksywy są nieodzowną ikoną polskiego podziemia ludzi którzy po dzień dzisiejszy przy pomocy nieświętych dźwięków metalu walczą ze smrodem choroby zwanej chrześcijaństwem i ich fałszywego boga. Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą czym sonicznie parał się doskonały Damnation nakreślę temat zaczynając od jakże uroczych słów – pierdolony old school Death Metal! Nie ma ku temu żadnych wątpliwości, że jest to jeden z najbardziej oddanych i ideowo i stylistycznie zespołów na naszym ‘pięknym’ padole. Brzmienie totalnie cuchnące trupem katolików, dosłownie ma sie wrażenie jakby cały sound dobiegał z dna, głębin jakiejś piekielnej studni, gdzie tortury i perwersyjne zabawy są wieczne. Riffy które w przypadku Damnation w wiekszości dyktują warunki struktur dawnych utworów, są nastawione na szybkie tremola z częścią zwolnień zalatujących nawet klasykami rodem debiutu Death. Należy tez nie zapomnieć o bardzo dobrych solówkach które jeszcze bardziej podkreślaja old school w wykonaniu czwórki z Sopotu. Baal który był odpowiedni na miejsce wokalisty odwalił totalną robotę dorzucając tylko więcej jadu na otwartą ranę która jest już i tak w wysokim stopniu zainfekowana anty-klerykalnym wirusem. A więc cytując słowa jednego z utworów kończę ów recenzję i pamiętajcie by szukać pierwszego wydania a nie słabej re-edycji Metal Mind Prod.! “Fight! Agaist christianity!, Fight! Against their ‘morality’, Fight! Against sick society, Fight! Against obscurity!” Amen!
6/6