poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Beneath The Frozen Soil / Evoken





















I hate, split 2010

Stylistyka Doom Metalu czy też nawet Funeral Doom ma to do siebie, że potrafi zaskakiwać cieżarem kompozycji jak i oferować wardzo bogate doświadczenia emocjonalne dla słuchacza wtapiającego się by zgłębić te dźwięki. A nie jest to sztuka prosta, wręcz przeciwnie, bo mimo wbrew swojej prostoty opartej na ultra wolnych tempach, niesie ze sobą wiele. Jedyny szkopuł tkwi w tym, by nastawić własną świadomość odpowiednio tak by poczuć ów grobową atmosferę, wszelakie nagatywne emocje które nam w tym przypadku dostarczają kolejno Amerykański Evoken i Szwedzki Beneath The Frozen Soil. Podchodząc do gatunku Doom bez wspomnianego powyżej nastawienia (celowego czy też przyczyn naturalnych) gwarantuję wam, że tracicie przynajmniej połowę intensywności przekazu, przez co materiał może wydawać się słaby czy nawet trywialny, podczas gdy takim być nie musi. Dobra teraz słów kilka kolejno o zespołach na tym zacnym krążku.
Pierwszy montuje się nam zza Wielkiej Wody Evoken, który swój szacunek w tym kręgu muzyki zdobył już spory. 5 albumów, 4 dema i ów split mówią wystarczająco o dorobku zmęczonych życiem Amerykanów, którzy to z równym zaparciem tworzą od 1992 roku. W czterech utworach otrzymaujemy około 43-ech minut posepnego grania, któremu nie obce są dźwięku pianina, jak i również sprzężeń, pisków gitar. Kawałki budują się bardzo wolno, kolejne elementy struktur wypływają na powierzchnię jakby od niechcenia budując zaskakującą aurę smutku i grozy, dwóch zarazem sprzecznych zjawisk. Nie licząc instrumentalnego 4-tego utworu, średnia długość trwania kompozycji w ich wykonaniu to jakieś 11 minut, więc szczerze powiedziawszy jest się czym katować, hehe. Przede wszystkim w przypadku Amerykanów olbrzymim plusem struktur utworów jest 'rozdwajanie' toru dokąd zmierza utwór, bo oprócz bardzo ciężkich rymitcznych riffów, na ich tle słychać 'zawodzenia' gitary brzmiącej czysto, ale nie akustycznej. Nad wszystkim dominuje wokal, który niczym wydobyty z czeluści katakumb, dopełnia czarny zniszczenia świadomości pozostawiając poczucie braku czegokolwiek... Bardziej kompetentnego materiału w tym gatunku chcieć nie można!
Kolejny, jako drugi wpycha się na odsłuch Beneath The Frozen Soil ze Szwecji. Ten zespół w porównaniu do Amerykańskiego Evoken to młodziki, w szczególności jeśli chodzi o ilość wydawnictw: 1 Ep i 2 splity, a to dziwne bo na deskach undergroundu są od 2004 roku. Mamy tutaj 3 utwory, które również jak w przypadku swoich poprzedników oscylują wokół bardzo wolnych temp, rozciągając pasaże bezwartościowej egzystencji wirującej niczym skotłowane myśli w głowie szaleńca. Jedyny mankament jaki dostrzegam, to fakt, że brzmią strsznie szwedzko i za nic nie można wyciągnąć ciężaru brzmienia, również maniera wokalna zamiast przywalić pomrukiem i dobić, roztacza różne wariacje wokół wykrzykiwania anty-wartości względem niechcianego życia. Irytujące też na samym początku gdy zetknęłem się z tymi wokalami była maniera którza momentami aż za bardzo kojarzyła się z Black Metalowymi krzykami, co nijak nie może mi podejść. Wiadomo, że o gustach się nie dyskutuje, ale skoro już podjęłem się tego niecnego zadania, to krytyka spadła właśnie na Szwedów. Nie oznacza to, że tworzą totalne popłuczyny czy nawet lipną średniawkę, o nie! Materiał kompozycjyjnie jest bardzo udany, fajne rozwiązania na gitarach które i czasem przyśpieszą (pozostając spokojnie w wolnych tempach). Przede wszystkim w przypadku Beneath The Frozen Soil mam wrażenie jakbym miał do czynienia z bardziej oniryczną wersją przesterzeni Doom Metalu, ale to pewnie znów tylko ja, hehe.
Podsumowując, materiał tylko dla mianiaków takiego grania, bo wątpię aby jakiś ortodoksyjny Black Metalowiec lub Brutal Death Metalowiec nastawiony wyłącznie na technikę miał ochotę na taki mord na sobie samym. Ale kto wie, może się mylę...? Na koniec dodam, że mi podeszło i z tego się cieszę najbardziej.