poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Krisiun 'The Great Execution'






















Century Media, album 2011

Pod koniec 2011 roku Krisiun uraczył nas swoim ósmym albumem który jest dla mnie chyba najlepszym od czasów 'Conquerors Of Armageddon'. Nie będę tutaj się rozpisywał w przyczynach dlaczego okres pomiędzy tymi albumami jest dla mnie taki sobie, wystarczy że powiem, że 'Ageless Venomous' zniechęcił mnie na długo do tego zespołu. Rejestracja partii perkusji na wspomnianym krążku jest po prostu nieporozumieniem, a nie powiem, bo starałem się przebrnąć niejednokrotnie przez ten album ale bez powodzenia. Niech stopa czy beat będą sobie głównym instrumentem lub motywem w jakiejś techniawce, a nie w Death Metalu - i wiem jak nad wyraz jest to porównanie, ale jest bardzo adekwatne do obrzydzenia jakie poczułem ów albumem. Wracając jednak do sedna sprawy, Brazylijczycy nieodzownie kojarzą nam się z ultra szybkim tempami, blastami i techniczną gonitwą na wiosłach w swoim jedynym i niepowtarzalnym stylu. I tak, zanim przystapiłem do opisywania tej płytki, przesłuchałem sobie też poprzednie dokonania infernalnego trio i muszę przyznać, że 'The Great Execution' jest zajebistym, dojrzałym i bardzo urozmaiconym, który 95% swoich struktur nie opiera już tylko na maniakalnych blastach, ale na bardzo zróżnicowanych aranżacjach zahaczających nawet wolne tempa, które to stanowią nawet pełne utwory. Dodatkową nowością są utwory w pełni w ojczystym języku Krisiun, co stanowi nie lada gratkę, bo naprawdę to nawet im pasuje wykrzykiwanie tych fraz w portugaliskim języku. Kolejnym jest fakt trwania płyty ponad godzinę, a skoro już jesteśmy przy czasie, to pojedyńcze utwory są nawet długości ponad ośmiu minut, co jak na tak intensywnego zabójcę jest nie lada wyczynem. Ciekawe riffy, które tym razem nie zawsze się prześcigują, a i solówki są bardziej czytelne, chociaż w tej materii z Krisiun nigdy nie było problemu. Dodatkowo Alex w utworze 'Extinção em Massa' pokazał, że nie tylko dobrze się czuje w growlach, ale i że na wpół krzyki nie są mu obce. Jednakże dla tych co jednak mimo wszystko cenili sobie pracę Brazylijczyków za cholerną prędkość i intensywność kompozycji, zapewniam, że nie mają powodów do obaw, ponieważ blastów tutaj także bardzo wiele. Co prawda tym razem są one wymieszane bardziej ze średnimi czy nawet wolnymi patentami, jednak w żadne sposób nie ujmuje to brutalności naszym bohaterom. Tak więc, spokojnie można brać i rozkoszować się tym, co zaserwowali nam brutalizatorzy z Południowej Ameryki.