Full-lenght, Witching Hour Prod
2010
Polski No Opus Dei uderzył kolejny raz zeszłego roku i uderzył ponownie z dość nietypowym materiałem jak na Black Metal. Dlaczego? Powodów jest choćby kilka i nie ma siły, bo przyjżymy się im zaraz bliżej. Otóż, technika oraz złozoność kompozycji w moim mniemaniu wymyka się już bardzo daleko poza ramy tzw. Blacku, to samo tyczy się produkcji albumu. Ale po kolei. Schemat struktór poszczególnych utworów jest bardzo zaawansowany i czerpiący garściami z innych gatunków. Z jednej strony ma się wrażenie, że album jest jakby przełomem w gatunku, próbą zdefiniowania oraz podjęcia tematu czegoś nowego a z drugiej strony ‘Eternal Circle’ jest bardzo głęboko osadzony a nawet więcej, zakorzeniony w czystym Black Metalu. I właśnie pomimo bardzo dużego rozbicia technicznego, dużego spektrum umiejetności muzyków (tak, tak muzyków bo to już nie przelewki i zabawa), to właśnie sposób przedstawienia ów techniki w kompozycjach nie pozostawia złudzenia, że obcujemy z tworem czysto Satanistycznym, który ponad wszystko stawia sobie cel bycia prawdziwym poprzez głoszenie wiedzy i słowa Pana. Atmosfera jest bardzo gęsta, smolista i tu kolejne złudzenie, bo szczerze to jak wspomniałem produkcja odbiega daleko od typowej prezentowanej w nurcie Black Metalu, a jeśli nawet się już po takową krystaliczną sięga, to często zespół jest traktowany na równi z pozerstwem i pogonią za kasą. Cóż moi mili, nie ma bardziej złudnej opini w stosunku takiej zastosowanej względem Non Opus Dei. Daleko tej muzyce do komercji i niech tak zostanie, bo w prawdziwej sztuce pieniędzy nigdy nie będzie.
Sumując, album zdecydowanie dla osób bardziej otwartych na dźwięki choć z drugiej strony przekaz jaki ze sobą niesie ‘Eternal Circle ’ może i przekona ortodoksów by mieć w swojej kolekcji na półce choć jedno z wydawnictw polaków. Olbrzymi szacunek za lata twórczości i robienie swojego.
6/6