niedziela, 6 lutego 2011

Anal Blasphemy - Profane Fornication Ejaculation


Full-length, Hammer of Hate
2010
Fińska scena była od zawsze kopalnią surowego prostego Black Metalu i można by było zakończyć tę recenzję w tym punkcie. Tak, po jednym zdaniu gdyż po pierwsze wszyscy maniacy takiego grania znaja Anal Blasphemy i zdają sobie sprawę, że tu nie ma mowy o jakiejkolwiek możliwej wtopie, a po drugie takie granie nie przynosi nic nowego do opisania. Oczywiście nie mam tu na myśli, że jest to do dupy, bo album jest autentyczny i gdy Molestor Kadotus wykrzykuje frazy jak ‘Black Sodomy’ potem intonuje agonalne krzyki, opętane na wpół deklamacje które robią wrażenie jakby same bezwiednie mu się wymykały z ust, które są niczym innym a skromnym powiernikiem bluźnierstwa samego Diabła. Rozstrojone gitary, garażowe brzmienie garów nagrane prawdopodobnie na żywo w studio a wszystko jest okraszone bardzo surowym, prymitywnym brzmieniem które wbija się głęboko mi w czaszkę niczym zardzewiały tempy nóż który zamiast ciąć z bólem rozrywałby skórę. Jedyny mankament, że wydawnictwo trwa tak krótko, bop o niespełna 32 minutach muzyki dostajemy uzupełnienie do albumu w postaci materiału z kasety “Ejaculation of Black Impurity” oraz videoclip do utworu “Hail the Serpent of Eden”. Jeśli faktycznie jesteście fanatykami prawdziwego Black Metalu to “Profane Fornication Ejaculation” jest dla was, a jak wolicie czyste brzmienia mainstreamu rodem Behemoth czy pedałów z Cradle of Filth to omijajcie to wydawnictwo. Dla mnie wybór jest oczywisty.
5/6