wtorek, 8 lutego 2011

Ancestral + Wedard


Split, N. M. B. Rec./Nokt. Trans. Rec
July 6th, 2008
Splity są bardzo konkretna formą wydawniczą i naprawdę cieszę się gdy wpadają w moje łapska. Bardzo często okazuje się, że dzięki właśnie takowym wydawnictwom mam okazję poznać nowy wartościowy zespół bądź też przypomnieć sobie nazwę której dawno nie odsłuchiwałem. W przypadku opisywanego splitu oba przypadki okazały się prawdziwe. Dodam tylko tyle, że ci którzy nie kojarzą choćby Wedard to wyjaśniam, że split jest stricte z nurtu Depressive Black Metalu. Przejdźmy zatem do Ancestral.
Amerykański projekt który już zdechł nie był mi znany nic a nic. Po sprawdzeniu informacji o nich okazuje się, że mieli kilka wydawnictw na swoim koncie jednak przeszły one niezauważone w undergroundzie. Powiem szczerze, że Ancestral zaprezentował się dość przeciętnie choć zdecydowanie lepiej wokalnie niż niemiecki Wedard o czym w dalszej części recenzji. Struktury utworów bazują w ich przypadku na sporej powtarzalności riffów z ciekawym zabiegiem połączenie intro z numerem pierwszym i outro z numerem drugim (Ancestral dał tutaj jedynie dwa utwory trwające około 16stu minut). Rozwlekłe to, ale tak to już w depresyjnych klimatach bywa. Solidnym atrybutem jest tutaj brzmienie gitary, z lekka rozmyte i brudne co buduje ciekawą aurę smutku, jakiegoś dążenia do zadania pytania ‘po co to wszystko’ oczywiście w sensie egzytencjalnym (przy okazji oba utwory noszą nazwę ‘Humanicide’). Niestety, utwory nie docierają do mnie. Czuję się jakbym obcował z czymś zrobionym sztucznie, a wspomniana aura smutku zostaje wyparta po kilku przesłuchaniach monotonią i znużeniem. Oba utwory nawet jeśli jest to swego rodzaju koncept powinny choć trochę się różnić, a ja otrzymuję tutaj długi nudnawy pasaż i na ich szczęście z ów intrem i outrem, bo zapewne przeskoczyłbym do Wedard.
Niemiec i jego Wedard to dość znany a i szanowany projekt w podziemiu zwolenników melancholi i samo zniszczenia. Muszę zacząć tutaj od dużego minusa jakim są przegięte wokale które zapewne miały być płaczliwe do granic bólu, a ja zauważam u siebie uśmieszek i nieodpartą chęć sprawdzenia czy to napewno za wokalami stoi mężczyzna a nie dziewczynka której zniknęła ulubiona zabawka. Cóż Sternenfrost przegiął w tej kwestii, ale co począć… Muzycznie jest natomiast bardziej wyraziście i mimo podobnej cechy powtarzalności patentów utwory różnią się od siebie posiadając własną osobowość. Drugą rzeczą jest niska jakość dźwięku (nagrania) trącająca o minimalizm przez co dużo fajnych pomysłów ginie, ponieważ jednostajność wiedzie prym przy koncentracji kosztowanej muzyki. Skupiam się na wykreowanej nudzie zamiast raczyć się depresją płynącą z struktur muzycznych Wedard. Cóż, facet głównodowodzący Sternenfrost wybrał tak a nie inaczej a szkoda, bo mogły to być zajebiste kawałki. I małe sprostowanie co do brzmienia -> nie uważajcie, że monotonia dźwięku i jej absolut jest mi czymś obcym w Depressive Black Metalu, o nie. Po prostu Wedard nie wcelował się w niskość jakości nagrania z ów utworami które zyskałyby znacznie więcej przy innym brzmieniu.
Split ten nie jest słaby, wiem, że sporo tu pomarudziłem jednakże nie jest też to aż tak dobre by polecić to pełnym sercem maniakom nawet wyłącznie tego nurtu Black Metalu.
3/6 3,5/6