niedziela, 27 lutego 2011

Goat Funeral - Bastion Lucifer


Full-length, Monokulturell Productions
2010
Kolejni czciciele Kozła pochodzą z Niemiec i szczerze to aż dziwne, że nikt jeszcze nie wychwycił tej nazwy przed pojawieniem się niemców. Kolejną niespodzianką jest fakt, że po takiej nazwie spodziewać by się można kolejnych chaotycznych wielbicieli wczesnej Norwegii tudzież wojennego łomotu a’la Proclamation. Otóż, nic bardziej błędnego jak kojarzenie Goat Funeral z takową stylistyką który szczerze nawet nie zahacza o typowy surowy Black Metal bardziej brnąc w rejony odkrywania czegoś nowszego, bardziej nastrojowego, pogrzebowego. Zacznijmy więc od gitar które są tu priorytetem ze wzgledu na swoje bardzo dobre studyjne brzmienie dalekie od tego co obecnie zespoły preferują hołdując glorii Szatana -> ostre, dobrze przemyślane riffy w szczególności wolniejsze partie kojarzące się z wczesną sceną Death/Doom z lat ‘90tych; kłopot jako taki pojawia się gdy zaczynaja się szybsze partie, wtedy niestety to wszystko ulatuje, grobowość zostaje zamieniona na codzienność a riffy czerpiące garściami z wczesnych dokonań szwedzkich kapel jakoś są pozbawione polotu. Wokale Von Blutsteyn’a są bardzo wyraziste jednak w szyszych (ponownie te szybsze partie im nie wychodzą) partiach wykrzykujac dane frazy w tempo muzyki, jego głos staje się strasznie drażniący kojarząc się nieodparcie z jakąś groteskową postacią z kreskówki. Dobry początek albumu i wieksze nastawienie na budowanie atmosfery niestety zanika na rzecz przeciętności w dalszych częściach albumu. Nie wiem czy spowodowane jest to brakiem pomysłów czy faktycznym zamiarem takiego przedstawienia wizji swojej muzyki. Dodam jeszcze na koniec, że całkiem ciekawie wyszły smaczki w postaci sekundowych interek z odgłosami torturowanych, palonych chrześcijan z filmów historycznych. To na tyle, troszke ponad przeciętność ale debiut udanie zaliczony.
3,5/6