niedziela, 3 kwietnia 2011

Csejthe – Transcendance


EP, Morbid Winter Records
2010
Na tej Ep’ce kanadyjski Csejthe zawarł swą kwintesencję mizantropii, smutku, a także tego co mówi tytuł albowiem muzyka jest tak transowa, że aż wprawia nasze myśli w swego rodzaju taniec, transcendencja tych myśli nie pozwala określić co jest czym, dokąd i w jakim celu ten taniec zmierza i co najważniejsze pozwala się w nim zatracić, utonąć w nim mimo jego ulotliwości, cholernej tęsknoty zawartej w tym mrocznym romantyźmie. Nie myślcie, że mam tu na myśli jakieś tandetne wampirki czy inne szmacianki mimo, że zespół oscyluje gdzieś w okolicach zainteresowań historią hrabiny Bathory, to mimo tego ich muzyka sama narzuca taką grę której oddaję się bez jakichkolwiek obaw. Mrok ów przejawia się w ów groźnym transie skłaniającym do przemyśleń, refleksji nad bezsensem i przemijalnością istnienia. I tak, wiem że brzmi to jak spowiedź obsranego emo który na widok spadających jesiennych liści z drzew i fakcie że dziewczyna rzuciła go dla dresa z klatki w bloku obok z której niesie się teraz jakże przyjaze dla ucha ‘będę brał cię, w aucie’ sięga po nasenne tabletki próbując się zabić. Jednak elementy depressive Black Metalu, nawiedzone wycia wokalisty, ciężka atmosfera mimo obecności sopranowych kobiecych wokali sprowadza sie właśnie ku takim dołom za co chwała, bo po prostu osiągnęli co zamierzali. Dodam tylko, że chłopaki postawili też na dobre, współgrające z całością brzmienie omijając pukające pół-produkcje często spotykane w sucidal czy depressive BM. Radzę do nich pisać, lub do wytwórni i zdobyć ów Ep’kę nawet kosztem odmówienia sobie wódki. Ja tak zrobiłem.
5/6